Szymon Marciniak arbitrem arcyważnego meczu Arki. Poprzednim razem wywołał skandal

Szymon Marciniak arbitrem sobotniego spotkania Arki Gdynia z Górnikiem Łęczna – ta informacja podniosła temperaturę w Gdyni o kilka stopni. Poprzedni mecz żółto-niebieskich  prowadzony przez najlepszego polskiego sędziego skończył się skandalem. Czy tym razem sytuacja się powtórzy? Kibice nie mają złudzeń.

„Jeśli jest rozsądny, to weźmie L4.”, „To nic gorszego nie mogło nas spotkać. Ten narcyz znowu przyjeżdża do Gdyni.(…)” – to najłagodniejsze komentarze jakie można znaleźć na forach kibicowskich. Wrogość fanów Arki Marciniak „zawdzięcza” fatalnemu błędowi, jaki popełnił w 19. kolejce Lotto Ekstraklasy. Tadeusz Socha próbował wybić piłkę wślizgiem i ta poturlała się w stronę Pavelsa Steinborsa. Łotysz bez wahania złapał futbolówkę, a sędzia podyktował rzut wolny pośredni pięć metrów od bramki. Na gola zamienił go Konstantin Vassiljev.

MARCINIAK PRZEPROSIŁ

– Gdy na chłodno obejrzałem powtórki telewizyjne, przekonałem się, że jednak popełniłem błąd. Nie powinno być rzutu pośredniego dla Jagiellonii, który dał jej gola – mówił po meczu Szymon Marciniak na łamach Przeglądu Sportowego. Przyznanie się do błędu nie zwróciło jednak punktów żółto-niebieskim, którzy przegrali to spotkanie 2:3.

Kontrowersyjną decyzję skrytykował również były szef kolegium sędziów – Sławomir Stempniewski. Znany z telewizji ekspert uzasadniał, że Socha nie wykonał podania do bramkarza celowo, więc ten mógł złapać piłkę.

SŁABY SEZON

Po bardzo dobrym występie na EURO 2016 Marciniak zalicza słaby sezon na krajowych boiskach. Wiele emocji wzbudził w niedawnym meczu Lecha Poznań z Lechią Gdańsk, w którym pokazał aż trzy czerwone kartki piłkarzom biało-zielonych. Każda z nich była zasłużona. Zastrzeżenia budziły jednak sytuacje, w których to poznaniacy zasługiwali na odesłanie do szatni, a arbiter nie reagował. W dodatku sędziowie asystenci współpracujący z Marciniakiem również kilkukrotnie popełnili spektakularne błędy. Mecz Legii Warszawa z „Kolejorzem” rozstrzygnął się po bramce z kilkumetrowego spalonego.

Nie ma wątpliwości, że regularnie sędziujący mecze Ligi Mistrzów arbiter wykonuje swoją pracę najlepiej jak potrafi i tak będzie również w sobotę w Gdyni. Pozostaje pytanie jak przyjmą go kibice i czy presja towarzysząca temu spotkaniu nie wpłynie na formę Marciniaka? Każdy, nawet najmniejszy błąd, będzie traktowany jako sabotowanie przeciwko Arce.

Tymoteusz Kobiela

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj