Kary dyscyplinarne i kibice czyhający na ich życie. Klubowe maskotki: Houston, mamy problem!

Pluszowe czworonogi, które w dni meczowe stają na dwie łapy, ryby, którym zamiast wody wystarczają fale piłkarskich emocji. Bycie maskotką, zabawiającą w szczególności młodszą część stadionowej publiczności, na pierwszy rzut oka jest przyjemne i nie pociąga za sobą żadnych konsekwencji. Czy jednak na pewno?


O tym, że rola stadionowej maskotki nie przychodzi w zestawie z niewidzialnym dla innych kloszem ochronnym, przekonali się m.in. Kayla i Erwin – ulubieńcy kibiców Crystal Palace i Schalke 04.

Posłuchaj audycji:

CZERWONA KARTKA CZY DYSCYPLINARKA?

Erwin, na co dzień szczęśliwy amulet Schalke Gelsenkirchen, po meczu z Borussią Dortmund zrozumiał, że i pluszak może mieć kłopoty dyscyplinarne. Pod koniec spotkania, które na Veltins-Arena zakończyło się remisem 1:1, ulubieniec publiczności postanowił przetestować poczucie humoru sędziego.

Maskotka pokazała arbitrowi czerwoną kartkę, która chwilę wcześniej wypadła mu z kieszeni na murawę. Zajście – w mniej bądź bardziej udany sposób – nawiązywało do boiskowych zdarzeń, mających miejsce w końcówce spotkania. Sędzia m.in. nie odgwizdał w polu karnym ręki Marca Bartry, co wzburzyło piłkarzy Schalke.

Gdy maskotka zrozumiała, że Felix Zwayer do żartownisiów nie należy, postanowiła oddać sędziemu jego zgubę. Ten jednak najpierw odmówił odebrania jej, po czym odnotował zdarzenie w swoim notesie. Niemiecka Federacja Piłkarska długo rozważała ukaranie maskotki.

 

 

DZIEWIĘĆ ŻYĆ BIELIKA

W o wiele poważniejszych tarapatach znalazła się Kayla – bielik amerykański, który od 2010 roku jest żywą maskotką Crystal Palace. Oswojony drapieżnik lata po stadionie przed każdym spotkaniem oraz w jego przerwie, wlatując pomiędzy cheerleaderki, rozgrzewających się zawodników oraz zbliżając się do uwielbiających ptaka trybun.

Podczas spotkania podwyższonego ryzyka przeciw Charlton, w sierpniu 2015 roku, pięść jednego z kibiców drużyny gości obrała sobie za cel nie sympatyków wrogiej drużyny, lecz bezbronną Kaylę. – Gdyby uderzył ją w czaszkę, mógłby ją zabić – mówił po zdarzeniu opiekun bielika.

Daniel Boylett, 35-letni kibic Charlton, sam ryzykował równie wiele równie wiele. – Gdyby Kayla dorwała go w swoje szpony, mogłaby jednym ruchem rozerwać jego skórę. Jej szpony mają uścisk pięciokrotnie silniejszy od dłoni, by ptak mógł rozerwać grubą skórę upolowanych ryb – kontynuował opiekun.

Kibic został uznany winnym i czeka na prawomocny wyrok w sprawie. Karę, jaka zostanie zasądzona w związku ze zdarzeniem poznamy w piątek 28 kwietnia.

Na „Piłkarskie plotki” zapraszamy w każdą niedzielę o godz. 17:30 w magazynie „Radio Gdańsk Z boisk i stadionów”.
 

Anita Kobylińska
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj