Targani aferami, kluczowi zawodnicy odeszli, eksperci postawili na nich krzyżyk. Energa Czarni Słupsk na złość wszystkim w play-offach

Energa Czarni Słupsk awansowali do play-off, choć w połowie sezonu wielu specjalistów skreślało ekipę ze Słupska.

Czarnymi wstrząsnęła afera z udziałem generalnego menadżera, odszedł wieloletni prezes, a główny sponsor – koncern Energa – zagroził zerwaniem kontraktu sponsorskiego. Mimo to zespół się zorganizował na nowo i wywalczył udział w najważniejszej części rozgrywek.

UP AND DOWN

Energa Czarni Słupsk zajęli ostatnie, ósme miejsce dające udział w play-off. Pokonali Basket Krosno 89-70. W sezonie regularnym słupszczanie wygrali 19 spotkań, przegrywając trzynaście meczów. W styczniu z drużyny odszedł rozgrywający Jerel Blassingame oraz środkowy Justin Jackson.

Trener Roberts Stelmahers na nowo poukładał zespół. Energa Czarni Słupsk grają nierówno, ale we własnej hali są trudni do pokonania. Trzeba jednak podkreślić, że wiele spotkań wygrali w końcówkach, jeśli przegrywali mecze to nieznacznie. – To jest koszykówka Czarni Słupsk, up and down, my tak gramy – mówi obrońca Anthony Goods.

UWAGA, TA GRA GROZI ZAWAŁEM

Trudno się z Amerykaninem nie zgodzić, Energa Czarni przyprawiają kibiców o kłopoty z układem krążenia, bo potrafią roztrwonić nawet sporą przewagę punktową. Mają jednak niezawodnego Mantasa Cesnauskisa. Litwin z polskim paszportem imponuje w tym sezonie spokojem i opanowaniem. Nie ma już swojej szybkości, ale nadrabia to w grze doświadczeniem. Na gwiazdę wyrósł też środkowy Dawid Kravish.

– To był ciężki sezon zasadniczy, nie chcę do tego wracać, bo można by książkę napisać. Cel jest osiągnięty. Mamy play-off, chwilę na odpoczynek i gramy z Anwilem. Na pewno nie rozpalamy grilla na majówkę tylko walczymy dalej. Nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa. Na pewno się nie położymy przed przeciwnikiem – mówi kapitan Energa Czarnych Słupsk Łukasz Seweryn.

Znowu niewielu stawia na ECS w pojedynku z zespołem z Włocławka. Trener słupszczan Roberts Stelmahers nie lubi być faworytem. Na Łotwie zdobył mistrzostwo kraju z zespołem, który po sezonie zasadniczym był dopiero czwarty. W finale pokonał faworyta i drużynę startującą do play-off z pierwszego miejsca. Gdyby w ćwierćfinale pokonał Anwil Włocławek, kibice postawiliby mu w Słupsku pomnik za życia.

 

Przemysław Woś/mili

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj