Arka w liczbach. Brakuje punktów, strzałów i inicjatywy

Dziewięć ligowych meczów bez zwycięstwa i miejsce w strefie spadkowej. Chwila wielkości na Stadionie Narodowym to już przeszłość. Piłkarze Arki zaczynają decydującą batalie o utrzymanie. Do tego niezbędne są wygrane z Górnikiem Łęczna i Ruchem Chorzów. Żółto-niebiescy muszą zmienić sposób gry, bo dziś zdobywca Pucharu Polski jest jednym z głównych kandydatów do spadku z ekstraklasy.
W ostatnich dziesięciu kolejkach gdynianie tylko w trzech spotkaniach posiadali piłkę na poziomie wyższym niż 50 procent. Zdobyli w nich jeden punkt, a stracili aż dziewięć bramek.

BEZ ZWYCIĘSTWA OD BLISKO TRZECH MIESIĘCY

Ostatni mecz Arka wygrała jeszcze w lutym. Efektowne zwycięstwo 4:1 nad Koroną Kielce nie oddało układu sił. Spotkanie było wyrównane, częściej przy piłce byli goście (45 proc. posiadania Arki), którzy oddali również więcej strzałów. Żółto-niebiescy byli jednak bardzo skuteczni, chociaż Marcus da Silva zmarnował rzut karny. Kielczanie popełniali fatalne błędy w defensywie i w końcowych minutach zamiast walczyć o trzy punkty stracili dwie bramki. Kolejny mecz to wyjazdowy remis 1:1 z Cracovią. „Pasy” były bliskie zwycięstwa, ale sędzia nie uznał prawidłowo zdobytej przez nie bramki. To zespół Jacka Zielińskiego dominował na boisku. Gdynianie mieli 41 procent posiadania piłki i oddali aż o sześć strzałów mniej od rywala.

Zupełnie inne statystyki miało kolejne spotkanie. Do Trójmiasta przyjechał Lech Poznań i wydawało się, że to „Kolejorz” będzie prowadził grę. Tymczasem częściej futbolówkę mieli gospodarze (61 proc.), którzy tylko nieznacznie ustępowali poznaniakom w liczbie strzałów. Wynik nie pozostawił jednak złudzeń – goście wygrali 4:1. Bardzo podobnie wyglądał mecz z Górnikiem Łęczna.  Zespół prowadzony przez Grzegorza Nicińskiego znów częściej był przy piłce (57 proc.) i oddał dwa razy więcej strzałów (18 przy 9 łęcznian), ale poległ 2:4. Przyczyn szukać trzeba w bardzo słabej obronie i źle nastawionych celownikach – tylko pięć uderzeń zmierzało w światło bramki.

SŁABA SKUTECZNOŚĆ STRZAŁÓW

Regułą jest, że Arka zwykle rzadziej posiada piłkę (wyjątkiem jest spotkanie z Wisłą Płock: 51-49), oddaje mniej strzałów, także celnych. Najgorzej wypadły derby, w których Lechia miała piłkę niemal przez dwie trzecie czasu (dokładnie 65 proc.). Pod względem strzałów najsłabszy był ostatni mecz z Cracovią – „Pasy” miały ich aż o dziesięć więcej.

Taka sytuacja znajduje odzwierciedlenie w ligowej tabeli. Arka spadła na przedostatnie miejsce, a biorąc pod uwagę tylko analizowany okres, gdynianie również są drudzy od końca pod względem liczby zdobytych punktów. Słabiej wypada tylko Zagłębie Lubin, które w dziesięciu kolejkach zdobyło zaledwie cztery „oczka”. Po zmianie trenera widać było zmianę w grze, a nastroje nieprawdopodobnie poprawiło zdobycie Pucharu Polski. Tymczasem w ostatnim meczu żółto-niebiescy wrócili do starych, złych nawyków i widmo spadku stało się realne. Mając w składzie takich zawodników jak Mateusz Szwoch, czy Dariusz Formella Arka może grać tak, jak robiła to jesienią – szybko, efektownie i efektywnie. Niestety, tamten zespół od obecnego, poza nazwiskami, różni niemal wszystko.

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj