Biegające mamy wskazują jak pogodzić wychowywanie dzieci z aktywnością fizyczną

1 copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy

Jutro obchodzimy Dzień Matki i z tej okazji postanowiliśmy zapytać się biegające mamy o wskazówki jak pogodzić wychowywanie dzieci z aktywnością fizyczną. Wiadomo, że przyjście na świat dziecka to nie tylko uśmiech, radość i szczęście. To również ciężka praca i liczne obowiązki, które często leżą na barkach świeżo upieczonej mamy.

Pierwsze miesiące są bardzo trudne dla kobiet – zmęczenie, brak snu, zmiany hormonalne i fizjologiczne oraz nieustanna niepewność czy wszystkiemu podołamy.  

Zorganizowanie wolnego czasu, dla każdej mamy w tym okresie jest na wagę złota. Nawet jeśli uda się wygospodarować godzinkę relaksu, to wiadomo, że maluch musi być pod stałą opieką w odpowiednich rękach – aby mama miała stuprocentową pewność, że dziecko będzie bezpieczne.

Wiele kobiet, które było bardzo aktywnych przed urodzeniem dziecka, nie jest w stanie powrócić do formy, co jest związane przede wszystkim z nadmiarem obowiązków.

Nie trzeba nikogo przekonywać, że ruch dla młodych mam jest niezwykle ważny. Kilka godzin w tygodniu aktywności fizycznej jest zbawienne dla kobiet. Między innymi ułatwia zrzucenie zbędnych kilogramów, poprawia wydolność układu krążenia, zmniejsza ryzyko depresji i jest przede wszystkim źródłem pozytywnej energii. 

Poza tym panie po porodzie mając wolny czas na ruch, mogą zrelaksować się. Pozwala to im odzyskać kontrolę i poczucie spełnienia, gdyż szczęśliwa mama, to szczęśliwe dziecko.  

Poniżej rozmawiamy z biegającymi mamami, które są przykładem, że mimo licznych obowiązków rodzicielskich, można znaleźć czas na aktywny wypoczynek.

Iza Bieszke (Fit Matka Wymiataczka)

Moim wielkim plusem jest to, że mam czwórkę dzieci, w tym dwójkę starszych chłopaków, którzy bardzo pomagają mi przy wykonywaniu moich obowiązków. Dzięki temu nie muszę je dzielić między sobą i mężem, gdy zaczynałam swoją przygodę ze sportem. Liczy się dobra organizacja i podział obowiązków.

Oczywiście nie zawsze tak było. Obowiązki z wychowywaniem dzieci pochłaniały mnie do reszty i nie myślałam o sobie. Zjadasz po dzieciach, bo szkoda wyrzucić, dbasz o nie, dbasz o dom, dbasz o męża, bo często to oni pracują, gdy my siedzimy z dziećmi w domu. Takim sposobem zapominamy o sobie, ponieważ organizujemy cały dzień dla wszystkich, tylko nie dla nas samej.

Sam powrót do sylwetki sprzed ciąży to jest temat indywidualny i jeśli dana kobieta akceptuje siebie taką, jaka teraz jest, bo ma większy biust, większą pupę i jest jej z tym dobrze, to niech tak żyje. Natomiast gdy w pewnych rejonach ciała jesteśmy zbyt duże i nie akceptujemy siebie nie radząc sobie z tym po dłuższym okresie urodzeniu dziecka. No to znaczy, że coś jest nie tak i trzeba to zmienić. Ale to każda z nas musi sama się do tego zabrać, bo nikt inny za nas tego nie zrobi.

Nie ma co się oszukiwać. Mając dzieci, zmienia się nasz świat. Dajemy 100% siebie im, więc postarajmy się w tej setce, znaleźć chociaż 5% tylko dla siebie. Angażujmy w życie rodziny ojców, korzystajmy z pomocy przyjaciółki, siostry czy też brata, aby dziecku nic się nie stało, jak zostanie bez mamy na godzinę. Po wytargowaniu czasu dla siebie i ustawieniu całego domu, można pomyśleć o aktywności fizycznej 30/45 minut dwa razy w tygodniu może zdziałać cuda.

Po urodzeniu każda z nas dochodzi do sprawności inaczej. Jeśli nie ma żadnych przeciwwskazań, to wszelką aktywność najlepiej rozpocząć od wielkich chęci, czyli od pozytywnego myślenia, że tata poradzi sobie z dzieckiem w tym czasie. Szukajmy dyscypliny w której będziemy czuć się najlepiej. Warto przychodzić na organizowane zajęcia z fitnessu czy biegania.

Pamiętajmy, że bez znaczenia jest to, czy mamy jedno, trójkę czy sześcioro dzieci. Każda z nas powinna mieć czas dla siebie. Naprawdę bez ciągłego „mamooooo” dom się nie zawali.

Choć, gdy zaczynałam swoją przygodę z aktywnością fizyczną ponad pięć lat temu, to był to szczególny dramat dla przedostatniej naszej pociechy. Gdy wychodziłam z domu, mąż zostawał, a ona potrafiła „drzeć się” dopóki nie wróciłam. To trwało przez dwa tygodnie, zanim się przyzwyczaiła, że mama wychodzi, ale wróci! 

Jak już dzieci były większe, to zaczęły ze mną wychodzić wszędzie, gdzie się dało. Chłopcy, tak jak mówiłam są starsi, więc zaopiekują się dziewczynami i niezwykle przyjemne jest to, że na mecie zawodów czekają na ciebie Twoje szkraby i krzyczą „mamaaaa szybciej”, albo wbiegają z Tobą na metę.

Najstarszy syn ma obecnie zajawkę na bieganie. Ma za sobą pierwsze sukcesy i idzie dalej w tym kierunku z pomocą trenera. Drugi syn truchta z nami i naszą grupą Wymiataczy 2-3 razy w tygodniu. Dziewczyny raz biegają, raz nie, ale ogólnie da się wszystko zrobić, bo od kogo jak nie od nas, dzieci mają brać przykład.

Anna Hinz

1 copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy

Uśmiechnięta i szczęśliwa mama jest najlepszą mamą na świecie. A taką będzie, jeśli może realizować swoje pasje. Nic na siłę. Wiadomo, że gdy dzieci są w miarę odchowane, to jest łatwiej.  

W innym przypadku jest o wiele trudniej, aby mieć czas dla siebie. Najważniejsze to dzielić się obowiązkami. Niestety nie zawsze jest kolorowo. Kobieta często robi w domu więcej, w związku z tym wymuszałam wyjście chociaż na godzinę, dwie, żeby mieć czas tylko dla siebie, aby poprzez sport i endorfiny być lepszą, szczęśliwszą, uśmiechniętą mamą. 

Zawsze kochałam rower, piesze wycieczki i góry! Dopiero po urodzeniu dziecka spotkałam ludzi wyciągających mnie z domu na rolki, bieganie i zarażających innymi dyscyplinami sportu. Jeśli nie lubimy biegać… trudno. Są jeszcze inne zajęcia ruchowe jak zumba, step i wiele innych. Każda z nas znajdzie coś, co daje jej radość.

Powrót do formy po urodzeniu dzieci nie jest prosty. Ruch to nie wszystko, gdyż niestety 70% sukcesu to dieta. Ja nie lubię i nie umiem spędzać czasu na zakupach – wolę ruch. Rolki, rower, bieganie dają mi pełnie szczęścia. 

Moje szkraby w miarę możliwości biegają ze mną. Starsza córka uwielbia rower i wędrówki po górach. Zaszczepienie w dzieciach aktywności fizycznej to w dzisiejszych czasach sukces, bo łatwiej zachęcić je do nowinek technicznych niż do grania w gumę na podwórku.

Marta Kamińska-Olczak

1 copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy

Bycie rodzicem jest czasochłonne, meczące i stresujące. A nic tak zdrowo nie odstresuje człowieka jak dobra dawka sportu. Nie trzeba wspinać się na Mont Everest, wystarczy rześki marszobieg z wózkiem albo wycieczka rowerowa po okolicy. Efektem ubocznym będzie smukła sylwetka (coś dla nas), ale przede wszystkim dobre wzorce przejmowane przez dzieci (inwestycja w przyszłość). 

Przed urodzeniem dzieci byłam bardzo aktywna fizycznie i wiedziałam, ze nie ulegnie to zmianie. Jednak każda ciąża, tak jak i każde dziecko są inne, a zatem czas dochodzenia do formy był rożny (od 3 do 12 miesięcy). Najważniejsze jest, aby wyznaczyć sobie realistyczny cel i realizować go, nie pozostając obojętnym na własne potrzeby oraz potrzeby dziecka. 

Dla mnie zajmowanie się dziećmi, to integralna część treningu w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Dzieci biegały ze mną i jeździły na rowerze, zanim jeszcze nauczyły się chodzić. Nawet rozciągamy się razem tzn. ja się rozciągam, a one po mnie chodzą (he, he).

Aktywność fizyczną można wpleść niezauważalnie w harmonogram dnia albo uczynić z niej odskocznie od trudów dnia codziennego (na przykład od 19:00 do 20:00 nie ma mnie dla nikogo tylko ja i ścieżka biegowa). Swoją drogą, to po co chodzić na spacery jak można truchtać z wózkiem? Jeżeli dziecko lubi chustę, to można w ręce wziąć kijki do Nordic Walking. Leżąc ze szkrabem na podłodze, czemu nie zrobić 20 brzuszków? 

Oczywiście dzieci są różne i każde z nich inaczej reaguje na ćwiczenia mamy. Mój 5-latek macha na do widzenia i kurczowo trzyma się kanapy, a mała Pola biegnie po buty, aby nie opuścić treningu. Najważniejsze jednak jest to, że sport traktują jako coś oczywistego, tak jak posiłki czy kąpiel. Niebieganie w mojej rodzinie to faux pais.

Katarzyna Kujawska (Mamy-Biegamy)

1 copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy

Bardzo ważna jest dobra organizacja czasu. Należy ustalić sobie takie dni na trening, kiedy wiemy, że ktoś (mąż, babcia) będzie mógł przypilnować nasze dziecko. Jeżeli jednak nie możemy liczyć na czyjąś pomoc, można zabrać je ze sobą na trening. Wielokrotnie widziałam kobiety biegające z wózkami lub ze starszymi dziećmi, które jechały na hulajnodze lub rowerze.

Nie od dziś wiadomo, że zmęczenie związane z wychowaniem dziecka i prowadzeniem domu może odebrać chęci do jakiejkolwiek aktywności. Należy jednak pamiętać, że to jak będzie wyglądało nasze życie, zależy tylko i wyłącznie od nas. Dla mnie sport to nie tylko zdrowie, ale też dobry humor na co dzień. To czas tylko i wyłącznie dla mnie, kiedy mogę pobyć sama ze sobą i z własnymi myślami.

Ogólnie przed urodzeniem dziecka nie biegałam. Mogę śmiało powiedzieć, że wręcz nie lubiłam biegać. Nie znaczy to, że w ogóle nie byłam aktywna fizycznie. Ćwiczyłam trochę w domu lub chodziłam na zajęcia organizowane dla kobiet tzw. aerobik.

Po porodzie do biegania zmotywowało mnie jednak nadprogramowych 10 kg i ostry atak rwy kulszowej dwa miesiące po urodzeniu syna. Nie mogłam od razu zacząć biegać, ponieważ miałam cesarskie cięcie. Przygotowania zaczęłam od długich spacerów z wózkiem. Potrafiłam jednorazowo przejść 7 km. 

Kiedy zobaczyłam, że waga spada, zaczęłam powoli wprowadzać różne ćwiczenia wzmacniające nogi, mięśnie brzucha i pośladki. Gdy minęło pół roku od porodu, wyszłam na pierwszy trening biegowy. Było ciężko, ale nie poddałam się. I tak już sobie biegam 6 lat.

Dla mojego syna treningi mamy to coś zupełnie naturalnego. Kibicuje mi podczas zawodów. Mówi, że jest dumny z tego, że mama biega. Mogę śmiało powiedzieć, że zaraził się pasją do tej formy aktywności fizycznej. Bierze udział w biegach organizowanych dla dzieci. Od niedawna chodzi również na zajęcia organizowane przez LKS Zorza.

Myślę, że to od nas rodziców dużo zależy jak dzieci będą traktowały sport. Czy będzie to dla nich przykry obowiązek podczas lekcji wychowania fizycznego czy forma zabawy spędzania wolnego czasu.

1 copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy

Czas na sport musi być zawsze. Paradoksalnie kiedyś to nie było tak naturalne, jak dziś. Bieganie rozpoczęłam po urodzeniu drugiego dziecka, aby zrzucić nadmierne kilogramy. Swoją drogą to żałuję, że dopiero wtedy.

Czas może mnie ograniczyć jedynie w długości treningu – w zależności czy będzie to długie wybieganie, czy szybkie 8 kilometrów, bo w pracy wyskoczy tak zwane okienko. Buty i strój do biegania są zawsze w bagażniku. Nie ukrywam, że nie jest łatwo, ale wszystko da się zorganizować. 

Im dzieci starsze, tym łatwiej. Moja praca pozwala mi często zrobić trening, zanim odbiorę pociechy ze szkoły czy przedszkola, a wiem, że wieczorem, popołudniem jedno czy drugie muszę zawieźć na zajęcia pozalekcyjne.

W poniedziałki syn kończy lekcje wcześniej, wsiada na rower, a ja biegnę obok. To czas, żeby pogadać, czy po prostu pobyć razem. Dobrze jeśli mamy partnera, który nas motywuje i wspiera. Narodzenie dziecka wywraca świat do góry nogami – kto przeżył ten wie. 

Tutaj pomoc drugiej osoby jest nieoceniona. Uważam, że każda mama (tata również) powinna mieć czas dla siebie. Czy to będzie bieganie, czy pływanie, czy koszykówka – reset głowy w każdym wydaniu jest wskazany. Moje dzieci obserwują mnie i wierzę, że daję im dobry przykład i pomysł na spędzenie wolnego czasu. Same biorą udział w biegach dla dzieci, ale to one decydują, czy mają na to ochotę.

1 copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy

Im mam mniej czasu, tym łatwiej go znajduję na sport  taki paradoks, ale jest to też związane z higieną życia codziennego. Aktywność fizyczna w moim przypadku to jak oddychanie  bez tego duszę się. 

Macierzyństwo zmusiło mnie na bardzo krótki czas do rezygnacji z biegania. Jak nie mogłam wyjść przebiec się, to ćwiczyłam w domu. Jestem takim typem człowieka, który uważa, że wszystko da się połączyć. Czasami trzeba wstać po prostu wcześniej. 

Przed urodzeniem dzieci biegałam, a do przebiegnięcia pierwszego maratonu zmotywowało mnie właśnie macierzyństwo. Powrót do formy po urodzeniu dzieci wiązał się ze zmianą diety i zwiększoną aktywnością fizyczną. Nie było to proste, bo przy każdej ciąży ważyłam ponad 110 kg. 

Ale nie miałam wątpliwości, że to kwestia czasu i wysiłku. Moja mama, która pomagała mi jak tylko mogła, mówiła –”Masz godzinę dla siebie”. To była zawsze godzina przeznaczona na bieganie. W tym czasie kiedy biegałam paradoksalnie odpoczywałam, układałam swoje życie, szukałam pomysłów, a przy okazji traciłam zbędne kilogramy. Ale to był mój wybór – każda z nas powinna wybrać to, co dla niej jest najlepsze. 

Najistotniejsze drogie panie jest fakt, że nie jesteśmy doskonałe i nigdy nie będziemy. Pozwólmy sobie żyć tak jak lubimy, wybierając, to co dla nas i dzieci będzie najlepsze. Kompromisy da się osiągnąć w każdej dziedzinie.

A tak na marginesie, to mam nadzieję, że to co obserwują moją dzieci, zaprocentuje w przyszłości. W domu nie przysłowiowy „kotlet schabowy jest najważniejszy”, ale zdrowa atmosfera, która rodzi się tylko wtedy, kiedy każdy może realizować swoje pasje i kiedy traktuję się hobby partnera poważnie i z szacunkiem.

Natalia Wodyńska-Stosik (TriMama)    

1 copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy

Przy małych dzieciach chyba każdy ma wrażenie, że nie da się usiąść na dłużej niż 5 minut. Marysia ma 5.5 roku, a Ania 3.5. Sport i aktywność jest obecna w naszym życiu każdego dnia. Przekazujemy to naszym dzieciom, więc one wiedzą, że mama teraz idzie na trening. 

Oboje z mężem trenujemy, często na „zakładkę”, ja trenuję, a Paweł z dziećmi i odwrotnie. Wstaję na basen na 6 rano albo biegam o świcie, kiedy cała rodzina śpi. Paweł trenuje wieczorami, kiedy cała rodzina już śpi. Możemy liczyć na pomoc Dziadków, więc to bezcenne.

W codziennym, zabieganym życiu ciężko czasem znaleźć siłę i ochotę na trening. Ale wiem, że nic tak nie przewietrza głowy jak półgodzinna przebieżka na dworze! 

Kiedy będąc pod koniec drugiej ciąży i mając 20 kg na plusie, Paweł zapytał – „czy może nie chciałabym wystartować w triathlonie?” Lekko pukając się w głowę wzięłam głębszy oddech i powiedziałam TAK! Zaczęłam treningi na basenie trzy tygodnie po porodzie, a pierwsze po ciążowe bieganie było 5 tygodni po. 

To był ciężki, a zarazem wspaniały czas. Moje treningi, kolki Ani, dwuletnia Marysia, nieprzespane noce, ale też ta radość i endorfiny po każdym treningu. Czułam, że moje ciało wraca do siebie. Nic tak nie motywuje jak dopięcie się w jeansy sprzed ciąży. 

Tak jak mówię, najciężej jest zacząć… Wyjść. Ale trzeba próbować. Zacząć od lekkich ćwiczeń. Codzienne spacerować z wózkiem. Nie bać się prosić o pomoc. Każda godzina wygospodarowana dla siebie to bardzo dużo i bardzo potrzebne!

Poza tym każde wyjście nawet na 30 minut jest czymś, czego młoda mama potrzebuje. Czas dla siebie. Czy to spacer, czy przebieżka. Czułam się bardzo dobrze sama ze sobą, a szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko. Linię mety mojego pierwszego triathlonu przekraczałam 6 miesięcy po porodzie. W strefie zmian ściskałam wtedy laktatorem mleko, bo karmiłam jeszcze Anię.

Ja w dzieciństwie lubiłam sport, nie brałam zwolnień z wychowania fizycznego. Latem żeglarstwo, gra w tenisa, szybkie biegi, narty zimą. Ale zawsze z pasją i amatorsko. W dorosłym życiu troszkę biegałam. Zatrzymałam się na jakiś czas podczas pierwszej ciąży i rok po niej. Zdiagnozowano u mnie guza mózgu, ból głowy był nie do zniesienia, więc nie było mowy o bieganiu.

Pamiętam jak kilka tygodniu po porodzie, ubrałam buty, chciałam wyjść na trening, ale po 100 metrach zawróciłam. Ból wygrał. I z tym bólem żyłam jeszcze 11 miesięcy, do operacji. Potem bez bólu jest już inna jakość życia! Straciłam w wyniku operacji węch i smak, ale wyostrzył się apetyt na życie! Motywacja – dzieci, odcięcie się od czasu choroby. 

Dzieci są dumne. Same ubierają sportowe ciuchy i bawią się w trening. Marysia pokonuje do przedszkola 4 kilometry na rowerze, dobrze się przy tym bawiąc. Opowiadają dzieciom w przedszkolu o tri-mamie i zapraszają na wspólne treningi. 

 Tydzień temu zorganizowałam trening dla najmłodszych. Radość dzieci nie miała końca. Rozgrzewka, bieganie, przeciąganie liny, rowerki, hulajnogi. Wspólny czas, zabawa. Marysia i Ania już mają za sobą pierwsze biegowe starty. Czym skorupka za młodu… .
 

Maciej Gach

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj