Jest najbardziej doświadczonym siatkarzem Lotosu Trefla Gdańsk. Na swoim koncie ma wicemistrzostwo świata. Kocha siatkówkę, ale w wolnym czasie najbardziej lubi naprawić coś w domu lub spędzić czas z dziećmi. Pomimo 36 lat, nie zamierza kończyć kariery. O życiu prywatnym, ale i zawodowym, Wojciech Grzyb opowiada w rozmowie z Tymoteuszem Kobielą. Posłuchaj wywiadu:
– 36 lat na karku, kilku kolegów zdążyło już skończyć karierę. Pan nie chce czy nie może tego zrobić?
– Trzeba zauważyć, że to byli starsi koledzy. Uważam, że jeszcze kilka lat mi zostało. Na tyle lubię robić to, co robię, że chcę to robić jak najdłużej. Prowadzę taki tryb życia, który, mam nadzieję, pomoże mi uprawiać siatkówkę jak najdłużej.
– Forma fizyczna w porządku, a psychiczna? Skąd motywacja do przychodzenia na trening przygotowanym w stu procentach?
– Długie zgrupowania, wcześniej mecze kadry, jak to wpływa na rodzinę?
– Kadra jest najcięższym okresem, bo jest na przykład na mistrzostwa świata był to wyjazd na sześć tygodni. Ale wróciliśmy z medalem i to była fantastyczna sprawa. Żona czekała na lotnisku, ludzie nas witali.
– A Pan zabiera żonę z dziećmi na mecze?
– Nie, są na wszystkich meczach w Gdańsku, ale na reprezentacji sporadycznie się zdarzało, że byli.
– A jak Państwo się poznaliście?
– Na studiach. Żona przyjechała do Olsztyna studiować pedagogikę, ja też ją studiowałem. Ona mieszkała na stancji z moją koleżanką z grupy i tak się poznaliśmy.
– Długo trwało, zanim wiadomo było, że to będzie ta jedyna?
– W zasadzie, to jak wspominamy, to szybko. Po roku z małym kawałkiem się zaręczyliśmy, po dwóch latach wzięliśmy ślub, po trzech pojawił się Michał i tak to poszło. Wiedzieliśmy, że tak to ma wyglądać.
– A jakie ma Pan sportowe marzenia?
– Chciałbym, żeby następny sezon wyglądał tak, że Lotos Trefl znów będzie liczył się w walce o medale.
– Dzieci Państwa Grzybów pójdą w ślady ojca?
– Syn na pewno ma dużą chęć. Jutro wyjeżdżamy na Mistrzostwa Polski do Zabrza. On w roli zawodnika, a ja kibica.
– A jaki jest Wojciech Grzyb, kiedy kibicuje?
– Jestem osobą, która poddaje się emocjom. W ubiegłym roku syn grał w grupie i dużych emocji nie było, ale kiedy stawka była wyższa, to doping ze strony ojców drużyny, był bardzo donośny.
– Ma Pan już plan na siebie po karierze?
– Nie czuję się wypalony, dalej chcę funkcjonować w świecie siatkówki.
– To ile jeszcze będzie można oglądać Wojciecha Grzyba na siatkarskich parkietach?
– Mam umowę na dwa lata. Gdyby udało się ją zrealizować, to będę bardzo szczęśliwy i będę miał dziewiętnaście sezonów na parkietach. Gdyby udało się rozegrać dwadzieścia, to byłbym przeszczęśliwy, bo to byłby okrągły jubileusz. Wszystko jest ruchome i może jeszcze się zmienić.