Mateusz Szwoch miał być jednym z liderów drugiej linii Arki, piłkarzem, który podniesie jakość ofensywnych poczynań żółto-niebieskich, kimś kto doda trochę finezji i nieszablonowości. Mecz z Zagłębiem był kolejnym, w którym po boisku biegał jedynie blondyn z nazwiskiem na koszulce zawodnika, który zniknął i którego na razie nikt nie potrafi znaleźć.
To, że Mateusz Szwoch posiada umiejętności jak na polską ligę więcej niż przeciętne wiadomo nie od dziś. Kiedy po całkiem udanym poprzednim sezonie został wezwany do Warszawy, w Gdyni nie kryli żalu, że tracą tak nietuzinkowego zawodnika, ale też po cichu liczono, że może w Legii znów mu nie wyjdzie i zamiast grać przy Łazienkowskiej będzie czarował przy Olimpijskiej. W Legii Szwoch ponownie odbił się od ściany i chyba już sam nie ma złudzeń, że kolejnej szansy na podbicie stolicy nie otrzyma. Latem podobno miał kilka ofert z innych klubów ekstraklasowych, ale priorytet zawsze miała dla niego Arka.
INNY POWRÓT
Po powrocie nad morze wydawało się, że szybko wróci na właściwe tory. Historia poprzednich wypożyczeń pokazywała przecież, że kiedy przywdziewał żółto-niebieskie barwy, jakby momentalnie odzyskiwał radość z gry. Tym razem było jednak inaczej, mimo że wrócił praktycznie do tej samej szatni, którą opuszczał. Owszem pojawiło się w niej kilka nowych twarzy, ale najważniejsi kompani Szwocha pozostali.
Trener Leszek Ojrzyński także zacierał ręce z powodu powrotu kreatywnego pomocnika i od razu znalazł mu miejsce w wyjściowym składzie. W pierwszych 3 spotkaniach w ekstraklasie Szwoch grał od deski do deski. Jego występom brakowało błysku, ale w klubie byli cierpliwi. W Poznaniu w meczu z Lechem został ściągnięty z boiska w 70 minucie, przeciwko Wiśle wszedł w samej końcówce, a w spotkaniu z Zagłębiem na początku drugiej połowy. Te spotkania pokazały, że jako rezerwowy kompletnie się nie sprawdził.
ODSTAJE OD INNYCH
W starciu z „Miedziowymi” poza kilkoma podaniami, wrzutkami ze stałych fragmentów gry był apatyczny, snujący się po boisku, ledwo zauważalny. Szwoch wyraźnie zgubił formę sprzed poprzedniego sezonu i na razie na horyzoncie lepszej dyspozycji nie widać. Konkurencja w drugiej linii Arki jest spora, a za chwilę może być jeszcze ciężej wywalczyć miejsce w składzie. Do coraz lepszej dyspozycji dochodzi Sergiej Kriwec, którego chwali trener Ojrzyński. Szkoleniowiec podkreśla także, że na treningach bardzo dobrze prezentuje się Alvaro Rey. Ostatnio pewniakami do gry na środku są Sambea Kakoko i Michał Nalepa, od których Szwoch w tym momencie znacznie odstaje. Oby poszukiwania utraconej formy zakończyły się powodzeniem, bo Szwoch powinien być wartością dodaną Arki.
mh