Hokeiści przegrali na koniec roku w Jastrzębiu. Spadli w tabeli, ale dalej liczą się w walce o play-off

Porażką zakończyli 2017 rok hokeiści MH Automatyki. Gdańszczanie tym razem przegrali mecz wyjazdowy 1:3 i musieli uznać wyższość JKH GKS Jastrzębie. To było bardzo wyrównane spotkanie, a podopieczni Andreja Kowaliowa o dogrywkę walczyli do ostatnich sekund piątkowego meczu. Po bardzo udanej rundzie gdańscy hokeiści kończą rok na taflach ekstraligi. MH Automatyka gra w tym sezonie powyżej oczekiwań. Zajmuje 6. miejsce w tabeli i poważnie myśli o przyszłorocznych play-offach. 

AMBITNI JAK ZAWSZE

Pomimo, że od początku spotkanie nie układało się po myśli gdańskiego zespołu, drużyna do końca walczyła o każdy skrawek lodu. Gospodarze na prowadzenie wyszli na pięć minut przed zakończeniem pierwszej tercji. Wówczas krążek do bramki Maksima Gorodeckiego skierował Leszek Laszkiewicz. Pierwsza tercja mogła skończyć się wyższym prowadzeniem, ale kolejny raz na wysokości zadania stanął bramkarz MH Automatyki. Gorodecki przez większą część pierwszej tercji, wspólnie z defensywą, odpierał zmasowane ataki gospodarzy. 

JOSEF VITEK LEKARSTWEM NA CAŁE ZŁO

To, że Czech przeżywa w Gdańsku drugą młodość widać od początku tego sezonu. Po ostatnim fantastycznym spotkaniu przeciwko PGE Orlikowi Opole i strzelonym hattricku, wysoką dyspozycję potwierdził także w Jastrzębiu. Na początku  drugiej tercji Vitek dostał krążek przed bramką rywali, obrócił się z nim i pokonał bezradnego bramkarza rywali doprowadzając do remisu. Niestety gospodarze szybko wyciągnęli wnioski i już chwilę później ponownie byli na prowadzeniu. Tym razem Gorodeckiego pokonał Ivan Janković. 

ZABRAKŁO NIEWIELE 

Prowadzenie gospodarzy 2:1 utrzymywało się niemal do samego końca meczu. MH Automatyka do ostatnich minut walczyła o dogrywkę. W końcówce, Andrej Kowaliow zdecydował się ściągnąć bramkarza, aby zwiększyć liczbę zawodników w polu, ale ten manewr spalił na panewce. 40 sekund przed zakończeniem meczu krążek we własnej tercji odzyskali gospodarze, a do pustej bramki raz jeszcze skierował go Leszek Laszkiewicz. 

Wojciech Luściński
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj