Hokeiści nie przestają zadziwiać. Lider tabeli musiał obejść się smakiem i wraca do domu nawet bez punktu

Sensacyjne zwycięstwo na koncie hokeistów MH Automatyki. Gdańszczanie przed własną publicznością pokonali w piątek lidera tabeli GKS Tychy 2:1. Spotkanie było typowym meczem walki, który na swoją korzyść rozstrzygnęli gospodarze. To pierwsza porażka tyszan w sezonie, w regulaminowym czasie gry.
Od początku na boisku iskrzyło po obu stronach. Na szczęście mecz sędziowało czterech, a nie jak do tej pory trzech sędziów. Stało się tak na wniosek władz MH Automatyki. PZHL przychylił się do prośby i od tej pory wszystkie mecze w Gdańsku będą sędziowane przez czterech arbitrów.

WALKA, WALKA, WALKA

W pierwszej tercji kibice mieli okazję obserwować naprawdę ostry, wyrównany i efektowny pojedynek dwóch, wydawałoby się, równorzędnych rywali. Rzeczywistość jest jednak inna, bo Automatyka zajmuje 7. miejsce w tabeli, a GKS Tychy jest jej liderem. Na papierze to jedna z najsilniejszych ekip w Polsce, ale nie z takimi na równi rywalizowali gdańscy hokeiści.

SKUTCHAN PRZYWITAŁ SIĘ BRAMKĄ

Potwierdzili to już w 12. minucie. Wracający do składy Skutchan nie mógł lepiej przywitać się z kibicami i po dwóch strzałach, które obronił Murray, Czech skutecznie posłał krążek do bramki. Pod koniec pierwszej tercji gdańszczanie nie wykorzystali doskonałej okazji do podwyższenia rezultatu w postaci podwójnego osłabienia gości i na przerwę MH Automatyka schodziła z prowadzeniem 1:0.

RÓŻYCKI I TRAFIENIE HONOROWE

W kolejnej tercji gdańszczanie grali „swój” hokej. Byli konsekwentni, a w bramce niezwykle pewnie zachowywał się Tomasz Witkowski (najlepszy zawodnik meczu). Podopieczni trenera Andreja Kowaliowa szukali okazji do podwyższenia i znaleźli ją na 9. minut przed zakończeniem drugiej tercji. Tym razem świetne podanie od kolegi wykorzystał Kacper Różycki. Tuż przed przerwą goście zdołali jeszcze strzelić bramkę kontaktową, a jak się później okazało było to tylko trafienie honorowe.

MĄDRZE W OBRONIE

W trzeciej tercji gdańszczanie zagrali bardzo mądrze. To tyszanie forsowali tempo, a drużyna z Gdańska nastawiła się na grę z kontry. Pod koniec przyjezdni ściągnęli bramkarza i pomimo pustej bramki gdańszczanie nie przypieczętowali zwycięstwa trzecim golem. Ale to nic. Skromna wygrana na GKS może zadziwiać. Dla gości to pierwsza porażka w tym sezonie w regulaminowym czasie gry, a dla gdańszczan kolejna (nie ostatnia) niespodzianka, którą sprawili w hokejowej ekstralidze.

lus
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj