Bez niespodzianki w Opolu. Spójnię stać było na siedem minut wyrównanej gry i jeden zryw

Siedem minut wyrównanej gry w pierwszej połowie i jeden zryw w drugiej – na tyle stać było szczypiornistów Spójni w starciu z Gwardią Opole. Gdynianie już do przerwy przegrywali 13:17, a po końcowej syrenie różnica była jeszcze większa, bo wynosiła dziewięć trafień. To osiemnasta porażka zespołu w tym sezonie. Gdynianie nieźle rozpoczęli mecz, bo prowadzili kolejno 1:0, 2:1, 3:2 i 4:3, ale wtedy inicjatywę przejęli gospodarze. Impuls dał Adam Malcher, a gdy gospodarze już ruszyli, to po trzynastu minutach prowadzili aż 9:5. Spójnia zmniejszyła straty do dwóch oczek, ale wtedy znów dużo lepszy fragment gry miała Gwardia, która od stanu 9:7 zdobyła trzy bramki z rzędu. Ostatecznie schodząc do szatni gospodarze prowadzili 17:13.

JEDEN ZRYW I DOMINACJA GOSPODARZY

Początek drugiej części gry dawał nadzieję na odrobienie strat. Gdynianie mozolnie zmniejszali przewagę i po upływie dziesięciu minut gry było zaledwie 19:17. Jeszcze lepiej sytuacja wyglądała 180 sekund później, bo Spójni udało się doprowadzić do remisu 20:20, ale wtedy jej gra znów się zatrzymała. Gwardia potrzebowała zaledwie pięciu minut, by trafić pięciokrotnie, a stracić tylko jedną bramkę. Rozpędzeni opolszczanie błyskawicznie budowali przewagę i na pięć minut do końca prowadzili 31:23, a ostatecznie wygrali 33:24.

To osiemnasta porażka Spójni w tym sezonie. Gdynianie mają na koncie tylko dwa zwycięstwa, zajmują ostatnie miejsce w tabeli grupy granatowej i mają zdecydowanie najgorszy bilans w całej lidze.

Gwardia Opole – Spójnia Gdynia 33:24 (17:13)

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj