Zwariowany mecz gdańskich hokeistów. Wymarzona końcówka, reszta do zapomnienia

Jeżeli masz problemy z sercem – nie chodź na mecze gdańskich hokeistów. MH Automatyka po raz kolejny stworzyła w hali Olivia horror zakończony jednak szczęśliwie. W drugim spotkaniu o utrzymanie w ekstralidze podopieczni Andreja Kowaliowa pokonali Naprzód Janów 3:2, a decydujące trafienie na sześć sekund przed końcem zaliczył Josef Vitek. Od pierwszych sekund, drugie spotkanie o utrzymanie, było bardzo wyrównane. Najwidoczniej hokeiści Naprzodu wyciągnęli wnioski z sobotniej porażki i zupełnie inaczej rozpoczęli mecz. Więcej czasu spędzali w tercji gospodarzy, a ci czekali na odpowiedni moment żeby zaatakować. Niestety, podobnie jak w sobotę, jako pierwsi na prowadzenie wyszli goście. W 13. minucie zamieszanie pod bramką Tomasza Witkowskiego wykorzystał Michał Stokłosa.

SZYBKA ODPOWIEDŹ

Gdańszczanie nie czekali długo z odpowiedzią. 40 sekund później do siatki trafił Maciej Rompkowski, który wykorzystał podanie Filipa Pesty. Cztery minuty później MH Automatyka była już na prowadzeniu. Kolejny raz świetnie pod bramką rywali zachował się Rompkowski, który po strzale Vlastimira Bilcika skierował krążek do bramki.

PRZESTÓJ PO GDAŃSKU

W drugiej tercji przewagę mieli goście. Gdańszczanie oddali pole i wyraźnie osłabli. Goście przewagę zdołali potwierdzić bramką. Tomas Parizek dograł do wjeżdżającego Adriana Parzyszka, a ten precyzyjnym strzałem nie dał szans Tomaszowi Witkowskiemu i doprowadził do remisu.

NIEWYKORZYSTANY KARNY I NIESAMOWITA KOŃCÓWKA

W trzeciej tercji gdańszczanie musieli postawić wszystko na jedną kartę. Zwycięstwo przed własną publicznością było obowiązkiem, ale niespodziewanie na początku trzeciej tercji to goście mieli doskonałą okazję do objęcia prowadzenia. Po faulu Krzysztofa Kantora sędziowie przyznali Naprzodowi karnego. Do krążka podjechał Mateusz Adamus, ale świetnie spisał się Tomasz Witkowski, który nie dał się nabrać na zwód i uchronił zespół przed stratą bramki. Kolejne fragmenty spotkania to siermiężna walka o krążek i kilka sytuacji po jednej jak i drugiej stronie. Decydujące okazały się ostatnie dwie minuty. Wówczas na ławkę kar powędrował Tomas Parizek, a gdańszczanie zamknęli Janów we własnej tercji. Oblężenie nie przynosiło skutków. Dopiero sześć sekund przed końcem, Kantor dograł do Josefa Vitka, który musnął krążek i tym samym dał drużynie cenną wygraną.

Gdańszczanie w rywalizacji do czterech zwycięstw prowadzą 2:0. Kolejne dwa spotkanie 10 i 11 marca odbędą się w Janowie.

lus
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj