Solidność, dyscyplina, zorganizowanie. Lechia ma receptę przed startem Ekstraklasy

Recepta na sukces trenera Piotra Stokowca: solidność. – Przez wszystkie miesiące, które jestem trenerem, poszliśmy w pracę, dyscyplinę i zorganizowanie. Nie wiemy, gdzie nas to zaprowadzi. Praca trenera to zawód, w którym co tydzień trzeba udowadniać swoją wartość – powiedział szkoleniowiec. W piątek kolejny z celów na udowadnianie – inauguracja ligi przeciwko beniaminkowi z Łodzi.

Nieprzypadkowo zaczynamy cytatem ze Stokowca. Trudno zmierzyć skalę dokonań tego trenera w Gdańsku od czasu, kiedy przejął Lechię do momentu, gdy podnosił z nią Superpuchar w Gliwicach. Wszyscy wiedzą, że na mapie Polski przez półtora roku wyznaczono nowe granice – od śmiechu i dostarczania punktów najsłabszym, do brązowego medalu Mistrzostw Polski i pierwszych od kilkudziesięciu lat europejskich pucharów. To zasługa tyleż zawodników, co ich sternika.

TRANSFERY „Z GŁOWĄ”

Stokowiec bardzo mądrze wykonuje kolejne ruchy na piłkarskiej szachownicy. Dobrze dobrane transfery z nieoczekiwanym powrotem Sławka Peszki na końcu to dowód na istniejące w głowie Stokowca kompromisy. Lechia pożegnała słabe ogniwa, powitała względnie silne, by osiągać jeszcze lepsze rezultaty. – Treningi są bardzo ciężkie. Niektórzy nie byli w stanie poddać się takiemu rygorowi, a my na pewno tych standardów nie obniżymy – zadeklarował Stokowiec przed startem ligi.

„ Z głową” – tak o transferach mówią jego inicjatorzy w Gdańsku. Maciej Gajos zasili środek pola, Żarko Udovicic będzie wzmocnieniem lewej strony boiska. I tak już silnej, bo przecież w klubie wciąż pozostają najlepszy lewy obrońca ligi Filip Mladenović oraz kuszony zagranicznymi transferami Lukasz Haraslin. Ten drugi jest w świetnej dyspozycji. Potrafi strzelać nawet będąc ustawiany bliżej prawej linii boiska.

Dlatego Lechia będzie zdecydowanym faworytem w Łodzi. Ma gwiazdy ligi i jasno sprecyzowany cel, zakładając co najmniej zbliżony do początku poprzedniego sezonu udany start. A przeciwnik? Zrobi wszystko, by zniwelować sporą różnicę klas.

PRZECIWNIK O PODOBNYCH DOŚWIADCZENIACH

ŁKS wraca do Ekstraklasy po siedmiu latach posuchy. Klub przeszedł wyboistą drogę IV-ligowych doświadczeń, zbiórek pieniędzy od kibiców, reanimacji trupa przez życzliwych mu pasjonatów. Zupełnie jak 15 lat wcześniej Lechia Gdańsk. Oba te zespoły przez sumę własnych doświadczeń mogą podać sobie ręce.

Atmosfery wielkiego futbolu przy al. Unii Lubelskiej jeszcze przez najbliższe miesiące nie będzie się dało wyczuć. Remontowany i przebudowywany stadion przez lata ekstraklasowej banicji doczekał się zaledwie zadaszenia nad jedną trybuną. Cała bryła może przyciągnąć tylko 5700 kibiców, ale docelowo ma to być 20 tysięcy.

Zespół kształtował się ręką trenera Kazimierza Moskala. To on nadał tej drużynie charakter, który pozwolił zaliczyć bardzo dobrą wiosnę, zwieńczoną awansem do Ekstraklasy (10 zwycięstw, 2 remisy, 1 porażka). Wszyscy ciekawi są, jak utrzymany trzon I-ligowy poradzi sobie w starciach z nieco innym graniem na najwyższym szczeblu. Niemniej gwiazdami zespołu od początku powinni być – były zawodnik rezerw Realu Madryt i Getafe ofensywny pomocnik Dani Ramirez, a także wyrastający na łakomy kąsek dla obserwatorów z zagranicy, 20-letni stoper Jan Sobociński.

UWAGA NA BENIAMINKA

Z takimi personaliami, nawet wzmocnionymi dwoma solidnymi transferami, ŁKS wciąż uchodzi za adepta na tle świetnie zorganizowanej Lechii. Silną stroną łodzian będzie nieprzewidywalność. To na początku sezonu zawsze jest atut beniaminków. Na tyle istotny, by wspomnieć choćby przyjazd… naszpikowanego gwiazdami Widzewa Łódź, uczestnika Ligi Mistrzów, do skromniutkiego Radzionkowa i wygraną beniaminka 5:0.

1. kolejka PKO Ekstraklasy: ŁKS Łódź – Lechia Gdańsk, 19.07.2019 r. 20:30

Paweł Kątnik

Reklama



Najnowsze



Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj