Lechia wciąż bez zwycięstwa w nowym sezonie PKO Ekstraklasy. W drugiej kolejce Gdańszczanie bezbramkowo zremisowali z Wisłą Kraków na Stadionie Energa Gdańsk.
Powiedzieć, że Piotr Stokowiec zaskoczył składem na mecz z Wisłą, to nic nie powiedzieć. Szkoleniowiec gdańszczan wymienił niemal całą jedenastkę, która wybiegła w czwartek przeciwko Broendby. Na niedzielne spotkanie w składzie pozostał tylko Michał Nalepa, co jasno pokazuje, jak w Lechii wyglądają priorytety na tę część sezonu. Na murawie zabrakło m.in. Filipa Mladenovicia, Daniela Łukasika, Patryka Lipskiego czy Karola Fili, którzy mieli ładować akumulatory na rewanż z Duńczykami.
RAZILI NIEDOKŁADNOŚCIĄ
Od początku pierwszej połowy i jedni, i drudzy razili niedokładnością, jednak delikatną przewagę mieli piłkarze gości. Wiślacy dłużej utrzymywali się przy piłce i szukali sposobu na przedarcie się przez szeregi drugiego garnituru Lechii. Najlepsze okazje do otwarcia wyniku podopieczni Macieja Stolarczyka mieli jednak po strzałach z dystansu. Najpierw próbę Jeana Carlosa Silvy pewnie obronił Zlatan Alomerović, natomiast przy uderzeniu Kamila Wojtkowskiego Serba uratowała poprzeczka. Gospodarze grali natomiast to, do czego przyzwyczaili swoich kibiców już w zeszłym sezonie – wyrachowany i cierpliwy futbol. Biało-zieloni próbowali odgryźć się piłkarzom Wisły głównie stałymi fragmentami gry, ale Michałowi Buchalikowi serce mogło zabić mocniej tylko w momencie, gdy piłka po strzale Macieja Gajosa z rzutu wolnego obiła poprzeczkę jego bramki. Nie mniej jednak pierwsza część meczu bardziej nużyła kibiców zebranych na Stadionie Energa Gdańsk, niż dostarczała adrenaliny.
100 MECZ HARASLINA
W drugą połowę z większym impetem weszli piłkarze Wisły. Goście coraz śmielej poczynali sobie na połowie gdańszczan i z minuty na minutę spychali gospodarzy pod ich pole karne. Podopiecznym Macieja Stolarczyka brakowało jednak, tak jak i w pierwszej połowie, dokładności. Z minuty na minutę Lechia wyglądała gorzej i ograniczała się głównie do wybijania piłki poza pole karne. Ożywić grę mieli, wprowadzeni po przerwie przez Piotra Stokowca, Jarosław Kubicki, Flavio Paixao i Lukas Haraslin, dla którego był to jubileuszowy, setny mecz w barwach Lechii Gdańsk. Jednak żaden z nich nie wszedł, choćby na chwilę, na poziom, który zaprezentowali w czwartkowym meczu z Broendby.
MECZ DO 1 BRAMKI?
To na pewno nie był mecz, po którym można byłoby opowiadać wnukom. Na boisku kibice oglądali typowe piłkarskie szachy. Więcej chęci mieli piłkarze Wisły, ale sytuacji na otworzenie wyniku mieli jak na lekarstwo. Z kolei lechiści sprawiali wrażenie w pełni usatysfakcjonowanych z remisu i pod bramkę rywali wybierali się sporadycznie. Każda taka próba Buchalika wyglądała nieporadnie, a największe i w zasadzie jedyne zagrożenie, na jakie było stać podopiecznych Piotra Stokowca w drugiej połowie, był strzał z dystansu Macieja Gajosa. Spotkanie wyglądało na typowy mecz do 1 bramki, ale i na takie „wyżyny” swoich możliwości nie wznieśli się piłkarze obu stron. Lechia na pewno nie tak chciała otworzyć nowy sezon PKO Ekstraklasy na własnym stadionie. Jednak o poprawę nastrojów piłkarze zagrają już w czwartek w Danii, gdzie powalczą o awans do III rundy eliminacji Ligi Europy z Broendby IF.
Lechia Gdańsk – Wisła Kraków 0:0 (0:0)
Lechia: Z. Alomerović – R. Kobryń, M. Nalepa, M. Maloca, A. Chrzanowski – T. Makowski, M. Gajos – Egy MV (46’ J. Kubicki), R. Wolski (56’ L. Haraslin), S. Peszko (72’ F. Paixao) – A. Sobiech
Wisła: M. Buchalik – D. Niepsuj, R. Janicki (78’ M. Wasilewski), L. Klemenz, M. Sadlok – R. Boguski, V. Basha, K. Wojtkowski – J. Silva (76’ A. Buksa), K. Drzazga, M. Mak (88’ D. Morys)
Michał Kułakowski