Jak zremisować wygrany mecz? Pokazuje Lechia Gdańsk. Podopieczni Stokowca na własne życzenie nie zgarniają pełnej puli

Miała być rehabilitacja za stracone punkty podczas Derbów Trójmiasta, miała być zachowana koncentracja, której zabrakło ostatnio. No właśnie, miała. Piłkarze Lechii na własne życzenie zremisowali z Górnikiem Zabrze 1:1. Bramkę dla gospodarzy strzelił z rzutu karnego Artur Sobiech, a gola na wagę remisu Jesus Jimenez.

Przed meczem piłkarze Lechii mówili, że męczy ich strata punktów w Derbach Trójmiasta, a wręcz czują, że ten mecz przegrali. Trudno się dziwić, bo sposób w jaki wypuścili – zdawało się pewne – trzy punkty nie przystoi drużynie, która poważnie myśli o walce o mistrzostwo Polski. Rehabilitacja miała przyjść już podczas spotkania z Górnikiem Zabrze. I mimo że mozolnie, gdańszczanie z czasem zaczęli zyskiwać wyraźną przewagę. Na skrzydle tradycyjnie szarpał Lukas Haraslin, życie obrońcom utrudniał Artur Sobiech. Jednak to Filip Mladenović miał najlepsze szanse na otworzenie wyniku tego spotkania. Najpierw Serb groźnie uderzył z rzutu wolnego, ale w tej sytuacji dobrze interweniował Martin Chudy. Chwilę potem lewy obrońca gdańszczan znów znalazł się w polu karnym, ale uderzył w plecy jednego z obrońców Górnika. Z każdą upływającą minutą bramka dla Lechii coraz bardziej wisiała w powietrzu.

SZPILA W KIERUNKU GDYNI

Jeśli mecz nie stał na najwyższym poziomie na boisku, to emocji na pewno nie zabrakło na trybunach. Kibice Lechii, chyba jeszcze żyjący ostatnimi derbami z gdyńską Arką i niesatysfakcjonującym dla nich wynikiem, postanowili wbić „szpilę” rywalom zza miedzy. Zaprezentowana oprawa – „Litość to zbrodnia” – nawoływała do skradzionej tuż przed Derbami Trójmiasta sektorówki, którą na mecz z Lechią szykowali ultrasi Arki. Dominacja sportowa zakończyła się wynikiem remisowym, ale co do „rządów” na Pomorzu w kibicowskim wydaniu, kibice z Gdańska nie mieli wątpliwości.

GÓRNIK MIAŁ SWOJĄ SZANSĘ

Górnik zwyczajnie nie miał pomysłu na grę, ale – jak to w polskiej lidze bywa – to goście mieli w pierwszej połowie najlepszą sytuacje na otworzenie wyniku spotkania. Obrońcom urwał się Juan Bauza i zagrał wręcz idealną prostopadłą piłkę do Igora Angulo. Hiszpan wyszedł sam na sam z Dusanem Kuciakiem, ale fatalnie przestrzelił. Bask ewidentnie nie ma ostatnio dobrego czasu w polskiej Ekstraklasie, bo w formie z zeszłego sezonu taką sytuację wykorzystałby z zamkniętymi oczami. 

INDYWIDUALNY POPIS WOLSKIEGO

W pierwszej połowie ewidentnie brakowało goli. Na szczęście dla widowiska, zmieniło się to już na początku drugiej części spotkania. Rafał Wolski ograł jak dziecko młodego Przemysława Wiśniewskiego i wyszedł sam na sam. Obrońca Górnika próbował jeszcze naprawić swój błąd, z pomocą ruszył mu Paweł Bochniewicz, ale zrobił to tak niefortunnie, że wyciął pomocnika Lechii w polu karnym. Sędzia Musiał nie miał żadnych wątpliwości i wskazał na „wapno”. Do karnego podszedł Sobiech i mimo że Martin Chudy wyczuł jego intencje, napastnik gospodarzy pewnym strzałem w boczną siatkę dał prowadzenie swojej drużynie. Szkoda tylko Wolskiego, który kilka minut po wywalczonym rzucie karnym musiał opuścić boisko z powodu kontuzji. 

SAMOLUBNOŚĆ HARASLINA ZEMŚCIŁA SIĘ

I choć Lechia miała mnóstwo szans, żeby jeszcze podwyższyć prowadzenie, to w kluczowych sytuacjach brakowało dobrych decyzji. Najwięcej okazji do zdobycia bramki miał bardzo aktywny Lukas Haraslin. Słowak w swoim stylu „nawijał” obrońców Górnika, ale ostatecznie podejmował złe decyzje. Kiedy mógł podawać do lepiej ustawionych Tomasza Makowskiego i Filipa Mladenovicia, bez sensu decydował się na indywidualne akcje. Kiedy powinien skorzystać ze swojej szybkości i wdać się w drybling, niepotrzebnie hamował akcje swojej drużyny. No i Słowak ostatecznie się doigrał. Jak mówi stare piłkarskie porzekadło, niewykorzystane sytuacje się mszczą. I choć Lechia wręcz miażdżyła Górnika, to właśnie goście niespodziewanie doprowadzili do remisu. Duży błąd w tej sytuacji popełnił również Karol Fila, który nie upilnował dobrze Jesusa Jimeneza, a Hiszpanowi nie pozostało nic, jak pokonać bezradnego Kuciaka. 

ZNÓW ZABRAKŁO KONCENTRACJI

Podobnie jak po Derbach Trójmiasta, po starciu z Górnikiem w szeregach Lechii znów powinien panować duży niedosyt. Po raz kolejny podopieczni Piotra Stokowca nie potrafili do końca utrzymać koncentracji, mimo że przez większość spotkania mieli ogromną przewagę. Gdańszczanie mogą mieć jednak pretensje tylko do siebie, bo zremisowali wygrany mecz.

Lechia Gdańsk – Górnik Zabrze 1:1 (0:0)

Bramki: 52′ A. Sobiech, 83′ J. Jimenez

Lechia: D. Kuciak – K. Fila, M. Nalepa, B. Augustyn, F. Mladenović – T. Makowski, J. Kubicki – S. Peszko (68′ M. Gajos), R. Wolski (64′ P. Lipski), L. Haraslin (83′ F. Paixao) – A. Sobiech

Górnik: M. Chudy – B. Sekulić, P. Wiśniewski, P. Bochniewicz, E. Janza – J. Bauza (46′ Ł. Wolsztyński), M. Matras (71′ K. Zapolnik), S. Matuszek, J. Jimenez – D. Kopacz (71′ D. Ściślak), I. Angulo

Michał Kułakowski

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj