Była walka, było sporo dobrych momentów, ale punktów nie ma. Trefl z porażką na początek nowego sezonu PlusLigi

Siatkarze Trefla nie zdali pierwszego egzaminu w nowym sezonie PlusLigi. Gdańszczanie postawili się PGE Skrze, ale bełchatowianie okazali się za mocni. „Gdańskie Lwy” po całkiem niezłym spotkaniu przegrały 1:3. Trefl spotkanie rozpoczął jakby spięty. Brakowało momentami animuszu, nie pomogło też zamieszanie z początku, kiedy sędzia dwukrotnie (po jednym razie dla każdej z drużyn) przyznawał punkty rywalowi przez złe ustawienie zespołu. Później jednak inicjatywę przejęli goście. Nie dominowali, raczej przeważali, ale na tyle istotnie, żeby spokojnie kontrolować przebieg seta. Kluczowym momentem była seria punktowa gości 4:1, bo od prowadzenia 11:10, zrobili 15:11 i mogli bez kłopotów grać punkt za punkt. Mniej więcej tak też zrobili, dokładając jeszcze dwa punkty do swojej przewagi i ostatecznie PGE Skra wygrała pierwszego seta 25:19.

WZOROWA KOŃCÓWKA

Tremy nie było już w drugim secie. Od początku gdańszczanie pilnowali wyniku i tym razem wychodzili już na prowadzenie, co wcześniej nie udało się ani razu. Zespół Michała Winiarskiego nie potrafił co prawda wypracować sobie większej przewagi, ale gra jak równy z równym i tak była co najmniej zadowalająca. Gdańszczanie najlepsze zostawili jednak na koniec. Od stanu 22:22 zagrali jak rutyniarze, nie pozwolili bełchatowianom i skończyli set bez straty ani jednego punktu.

DRUGI EGZAMIN OBLANY

Kolejny test na dojrzałość Trefl musiał przejść w trzecim secie. Tym razem sytuację miał nawet korzystniejszą, bo prowadził 19:16, ale ta przewaga błyskawicznie się rozpłynęła i goście doprowadzili do remisu 20:20. Było za to więcej nerwówki, niż partię wcześniej, bo doszło do gry na przewagi. Na nieszczęście dla Trefla, bo gdańszczanie mieli wcześniej piłkę setową przy prowadzeniu 24:23. Później jednak nerwy zawiodły, a z elementów bardziej siatkarskich – przyjęcie. Przy remisie 24:24 dwukrotnie zagrywka PGE Skry zrobiła różnicę, a gdańszczanie nie poradzili sobie z przyjęciem. Przy pierwszej próbie udało się jeszcze uratować sytuację na tyle, że Paweł Halaba mógł zaatakować, ale przestrzelił. W drugim przypadku Schott przyjmując posłał piłkę w trybuny i set zakończył się wygraną gości 26:24.

PGE SKRA „ODJECHAŁA”

W czwartej partii, jakkolwiek brutalnie to zabrzmi, gdańszczanie nie „dojechali” do poziomu PGE Skry. Od początku wyraźnie prowadzili rywale, błyskawicznie wyprowadzając sobie przewagę. Brakowało skuteczności w ataku, nie mógł odnaleźć się na parkiecie dobrze grający wcześniej Bartosz Filipiak. Rywale spokojnie kontrolowali przebieg, blokiem neutralizowali masę prób gospodarzy i bezdyskusyjnie wygrali 25:15, a cały mecz 3:1.

To nie było złe spotkanie Trefla. Gdańszczanie mieli kilka naprawdę obiecujących momentów, ale w ostatecznym rozrachunku PGE Skra była po prostu za mocna. „Gdańskie Lwy” mają optymistyczne zalążki, widać że ten zespół ma „chemię”, może stworzyć ciekawą grupę i namieszać jeszcze w PlusLidze. Początki jednak dość bolesne.

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj