Dwukrotnie stracone prowadzenie, dwa ostatnie spotkania bez strzelonego gola i w efekcie passa pięciu ligowych meczów bez zwycięstwa- to krajobraz ostatnich tygodni, który stworzyli piłkarze Lechii. Zespół Piotra Stokowca wpadł w spory dołek. – Musimy uwierzyć w to, co robimy. Zmiany mogą zadziałać na niekorzyść. – przekonuje przed meczem z ŁKS-em Mario Maloca.
Zalążki kryzysu w Lechii – choć tego słowa gdańszczanie unikają jak ognia – można było dostrzec już parę tygodni temu. Tak naprawdę mecz z Górnikiem Zabrze zremisowany, chociaż powinien być pewnie wygrany, był sygnałem, że nie wszystko działa tak, jak powinno. Porażki z Cracovią (beznadziejne spotkanie) i Pogonią Szczecin (dużo lepsze, ale znów bez gola) taką tezę potwierdziły. Biało-zieloni niespodziewanie wpadli w dół. Niespodziewanie, bo przecież ich ostatnią wygraną było zwycięstwo z Legią w Warszawie. O tym spotkaniu znany dziennikarz Roman Kołtoń mówił, że widział w biało-zielonych bardzo mocny „mental”. Przegrywali na stadionie przy Łazienkowskiej, ale odwrócili losy meczu. Problem w tym, że niedługo później sami dwukrotnie wypuścili prowadzenie z rąk i to w okolicznościach, w których absolutnie nie powinno im się to zdarzyć.
TRZYMAĆ SIĘ OBRANEJ ŚCIEŻKI
Słabszej formie gdańszczanie nie zaprzeczają. Nie mogą, bo ich gorsza dyspozycja to po prostu fakt. Nie zamierzają jednak zmieniać kursu, są przekonani do swoich metod. – Gramy dalej i musimy kontynuować to, nad czym pracujemy. Piękne jest granie na zero z tyłu, ale nie mam nic przeciwko wygrywaniu 4:3. Musimy tylko wszyscy atakować i wszyscy bronić. Wtedy to będzie funkcjonowało – mówi obrońca Mario Maloca.
Ostatnia przerwa na mecze reprezentacji nie posłużyła Lechii. Przed nią biało-zieloni przegrali z Zagłębiem Lubin, a po niej kontynuowali wspomnianą już wcześniej passę. Teraz deklarują, że mocno przepracowali ostatnie dwa tygodnie. – Dobrze wykorzystaliśmy przerwę, ale tak naprawdę zobaczymy to dopiero na meczu. Było dużo treningów, ciężko pracowaliśmy i mamy nadzieję, że skończyły złą, a zaczniemy dobrą serię. Jesteśmy przygotowani, wszyscy są do dyspozycji – deklaruje Maloca.
ZDECYDOWANY FAWORYT
Patrząc w tabelę, Lechia nie ma prawa tego meczu przegrać. Co prawda Stadion Energa nie jest już twierdzą, bo gdańszczanie bardzo przeciętnie radzą sobie na własnym boisku, gdzie przegrali w tym sezonie już dwa mecze, ale z drugiej strony ŁKS jest jeszcze gorszy w meczach na obcych stadionach. Tylko kompletnie rozbita Wisła Kraków radzi sobie na wyjazdach gorzej. Łodzianie z wojaży po Polsce przywieźli cztery punkty zdobyte w siedmiu meczach. Trudno to nazwać powalającym wynikiem. Maloca jednak przestrzega – Ten mecz nie będzie łatwy. Wszyscy wiemy, jak wyglądało ostatnie pięć meczów. Musimy skupić się na sobie, na tym, co robimy. Możliwe, że ŁKS jest w lepszej formie niż w pierwszej kolejce, ale gramy u siebie i my musimy decydować o tym, jak będzie wyglądało to spotkanie.
TRUDNE POCZĄTKI „GENERAŁA”
Kiedy Maloca wracał do Gdańska, w kibicach znów ożyły wspomnienia z sezonu, w którym Lechię od mistrzostwa dzieliła jedna bramka. To on był wówczas „generałem” obrony. Po jego odejściu (i kilku innych zawodników) linia defensywna kompletnie się posypała. Tym bardziej wydawało się, że defensor wskoczy do składu, albo przynajmniej mocno naciśnie na Nalepę i Augustyna. Tymczasem na razie naciska głównie na swoje miejsce na ławce rezerwowych. – Ja też liczyłem, że będę więcej grał. Nie przyszedłem tutaj, żeby siedzieć na ławce. Dobrze wypadłem w Superpucharze, ale później zagrali Błażej Augustyn i Michał Nalepa. Myślę, że wyglądali bardzo dobrze. Grali w każdym meczu, moim zdaniem byli najlepszymi zawodnikami, i trener nie musiał nic zmieniać. Potem, kiedy dostałem szansę, doznałem kontuzji i powrót był trudniejszy. Teraz jestem gotowy i mam nadzieję, że na stałe zostanę w składzie.
Jak przyznaje, pierwszy raz w karierze doskwierają mu urazy. – Mam problemy zdrowotne od początku sezonu. Pierwszy raz w życiu coś takiego mi się zdarza. Gram od lat i nigdy nie miałem kontuzji. Teraz coś mnie złapało, ale teraz trenuję już bez przerw od półtora miesiąca. Zagrałem w meczu z Pogonią, myślę że dobrze wypadłem, i dalej jestem do dyspozycji.
Pierwsza okazja do pokazania się w formie już w sobotę o 20:00. Lechia na Stadionie Energa zagra z ŁKS-em.