Jak wyciągać wnioski – pokazuje i objaśnia Lechia. Gdańszczanie wzorowo ukończyli tygodniowy test jakości [ZDJĘCIA]

Jeżeli rehabilitować się po słabszym meczu, to w taki sposób. Lechia niemal całkowicie zneutralizowała Wisłę, pokazała, że wyciągnęła wnioski z meczu pucharowego i tygodniowy cykl trzech spotkań zakończyła z kompletem punktów. Biało-zieloni pokonali płocczan i pną się w górę tabeli. Patryk Lipski mówił po meczu z Zagłębiem, że Lechia nie może tak przespać pierwszej połowy w kolejnym meczu. Miał rację, ale często jest tak, że teoria to jedno, a praktyka drugie. Tym razem jednak biało-zieloni pokazali, jak powinno się wyciągać wnioski. Od pierwszej minuty ruszyli na Wisłę. Grali wysokim pressingiem, szukali przechwytów i robili to skutecznie. Odcięli od podań Grzegorza Kuświka, a Dominikowi Furmanowi i Mateuszowi Szwochowi pozwolili na zaledwie kilka dryblingów w środkowej strefie, które niewiele zmieniły. Efekt był taki, że w pierwszych czterdziestu pięciu minutach płocczanie nie oddali ani jednego celnego strzału. Defensywa wzorowa.

FLAVIO SIĘ NIE ZATRZYMUJE

Druga rzecz to gra w ataku. Flavio Paixao jest „w gazie”, to wiedzieliśmy już przed meczem, bo strzelił cztery gole w ostatnich trzech spotkaniach. Ale Portugalczyk od pierwszych minut miał takie parcie na kolejne bramki, jakby widział piłkę po raz pierwszy od miesiąca. Po 38 sekundach już groźnie uderzał, ale Thomas Dahne z problemami odbił piłkę. Kolejną wartą odnotowania próbę Flavio miał w 24. minucie, kiedy znów z dystansu posłał piłkę w okienko bramki, ale golkiper znów zdążył i wybił piłkę. Nie udało się z dystansu, to napastnik poszukał szczęścia w polu bramkowym. Prawą stroną ruszyli Karol Fila i Sławomir Peszko, skrzydłowy między nogami obrońcy podał do Fili, a ten uderzył na bramkę. Było blisko, ale Dahne dał radę jeszcze się uratować. Piłka wylądowała jednak dwa metry przed bramką, czyli w królestwie najskuteczniejszego obcokrajowca w historii ekstraklasy. Flavio takich sytuacji nie marnuje.

Być może gdyby to Flavio był w polu karnym, kiedy Rafał Wolski przejął piłkę, podał do Peszki, a ten zgrywał do Artura Sobiecha, to już przed przerwą byłoby 2:0. Sobiech jednak nie był w stanie trafić w światło bramki. Tutaj dwa ciepłe słowa należą się Peszcze. Kojarzymy go jako jeźdźca bez głowy, a w meczu z Wisłą trzykrotnie w ważnych momentach zachował spokój, miał duży udział przy bramce i wypracował dwie dobre okazje Sobiechowi. Mógł mieć dwie asysty, ale wykończenie polskiego napastnika pozostawiało wiele do życzenia.

MĄDRZE WYPROWADZANE CIOSY

Lechia mądrze, kontrolowała pierwszą połowę i chyba trzeba powiedzieć, że była to jej najmądrzej rozegrana połowa w tym sezonie. Co ważniejsze, w drugiej gdańszczanie nie spuścili z tonu. Byli jak bokser, który tylko czeka aż rywal na moment opuści rękę i wyprowadza konkretny cios. Tak było w 56. minucie, kiedy najpierw Wisła miała kontratak, ale straciła piłkę i rozpoczęła się szarża Lechii. Sobiech dobrze wypuścił Wolskiego, ten minął bramkarza i został przez niego sfaulowany. Pomocnik biało-zielonych z akcji wycisnął, co się dało, bo miałby ogromne problemy z jej wykończeniem. A tak sędzia podyktował rzut karny, a Flavio skompletował dublet.

„Nafciarze” w końcu musieli dojść do głosu. Naturalnym było, że grająca trzeci mecz w ciągu siedmiu dni Lechia, bardziej się cofnie i nie będzie już tak forsować tempa. Siłą rzeczy goście stworzyli sobie dwie, trzy lepsze sytuacje, ale albo na drodze piłki stawał Michał Nalepa, albo Zlatan Alomerović pokazywał, że miejsca w składzie nie dostał przez przypadek. Końcowe minuty wielkich emocji już nie przyniosły. Lechia wiedziała, co robi, Wisła nie wiedziała, co ma robić. Bez problemów gdańszczanie dowieźli zwycięstwo do końca.

PANIE TRENERZE, GRATULUJEMY

To był trwający tydzień test wytrzymałości i jakości drużyny. Gdańszczanie zdali go z wynikiem celującym. Zgarnęli komplet punktów, wyszli z piekielnie trudnej sytuacji w meczu pucharowym, którą sami sobie stworzyli, a w meczu z Wisłą pokazali, jak powinna prezentować się dojrzała i lepsza drużyna. Panie trenerze, jeszcze niedawno apelowaliśmy o reakcję na fatalną grę i wyniki, dziś wypada tylko pogratulować.

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj