Steinbors po Zagłębiu: Ja królem? Przesadzają. Jestem normalnym człowiekiem i muszę cały czas pracować

Sto ligowych meczów z rzędu od pierwszej do ostatniej minuty – to wyczyn, którego dokonał bramkarz Arki, Pavels Steinbors. Kibice na trybunie określili go królem, ale on sam daleki jest od wychwalania siebie. – Robię, co mogę. Czasem wychodzi, czasem nie – bagatelizuje sprawę Steinbors.
Dla Steinborsa mecz z Zagłębiem był szczególny. Nieczęsto zdarza się, żeby zawodnik całkowicie zmonopolizował swoją pozycję na boisku. Tymczasem Łotysz od kwietnia 2017 roku (!) nie opuścił ani minuty w meczach ligowych. Nie było kontuzji, nie było kartek, forma też zawsze była na tyle wysoka, żeby wygrywał rywalizację. Nie przeszkodziły zmiany prezesów, trenerów i klubowych koncepcji. Steinbors jak był, tak dalej jest między słupkami Arki.

Dla kibiców stał się wręcz amuletem. Trudno się dziwić, bo aż strach wyobrażać sobie, gdzie byłaby Arka bez niego. Policzyć wszystkich wywalczonych przez niego punktów pewnie się nie da. Dlatego trybuny na Stadionie Miejskim w Gdyni przygotowały dla Steinborsa specjalny transparent.



Dziękuję bardzo kibicom. Szkoda, że nie zauważyłem transparentu, bo byłem skupiony na grze. Dziękuję, że tak myślą, ale przesadzają. Ja jestem normalnym człowiekiem. Robię, co mogę. Czasami to wychodzi, czasami nie. Jeszcze raz chciałbym podziękować wszystkim, którzy mnie wspierają. Nie mogę wszystkich przytulić, dlatego w ten sposób dziękuję.

Na Ciebie postawił w Arce Leszek Ojrzyński. Teraz on jest w trudnej sytuacji. Macie jeszcze kontakt?

Na początku mieliśmy kontakt, rozmawialiśmy. Ale nie chodzi o to, żeby dzwonić codziennie. On wie i ja wiem, że jesteśmy może nie przyjaciółmi, ale z takim człowiekiem jak on ciężko być w złych relacjach.

Czujesz się sportowo niezniszczalny? Mówisz, że jesteś normalnym człowiekiem, ale z drugiej strony od kwietnia 2017 roku nie opuściłeś meczu ligowego. Kiedy to w ogóle było?

Dla mnie to jest tak, jakby to było wczoraj. Czas bardzo szybko leci. W Arce są też inni bramkarze, którzy bardzo dobrze się prezentują. Kacper Krzepisz i Marcin Staniszewski, to bardzo fajne chłopaki i wszystko przed nimi, ale muszą jeszcze poczekać na swoją kolej. To też nie jest tak, że ja już coś zrobiłem i mogę przestać pracować. Ktoś powiedział, że wejść na górę jest trudno, ale utrzymać się na niej – to jest prawdziwa sztuka. Nie mogę powiedzieć sobie, że zagrałem kilka meczów, jest nieźle i mogę przestać pracować. Muszę cały czas iść do przodu.

Wiosną dalej będziesz w Arce?

Kontrakt mam do lata.  Wszystko jest w rękach Arki, żebym dalej był w klubie. Do menedżera dzwonią zainteresowane kluby, ale ja w tej chwili jestem piłkarzem Arki. Ja wykonuje swoją pracę, życie pokaże, co będzie dalej.

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj