Hokeiści Lotosu PKH nie odnieśli drugiego w ciągu dziewięciu dni zwycięstwa nad Comarch Cracovią. Gdańszczanie przegrali 1:3. O porażce zadecydowała pierwsza tercja, wygrana przez gości 2:0.
Comarch Cracovia to tak naprawdę najważniejszy rywal dla Lotosu PKH. To z krakowianami gdańszczanie biją się o szóste miejsce w tabeli. Piąta pozycja, choć wydaje się być dość blisko, raczej jest nieosiągalna, a dystans między siódmym a ósmym miejscem jest po prostu przepaścią. W rywalizacji o ostatnie miejsce, gwarantujące wejście do play-offów, są więc „Pasy” i gdańszczanie.
Dlatego tak cenne było zwycięstwo po rzutach karnych, które gdańszczanie odnieśli 15 stycznia i z tego samego powodu bardzo istotne było potwierdzenie wyższości zaledwie dziewięć dni później. Tymczasem część kibiców jeszcze nie zdążyła dobrze usadowić się na swoich miejscach, a już gdańszczanie przegrywali 0:1. W sześćdziesiątej dziewiątej sekundzie do siatki trafił Ondrej Mikula. Zaczęło się więc źle, ale Lotos PKH już nie raz w tym sezonie potrafił odrobić straty. Problem w tym, że po pierwszej tercji przewaga gości była dwubramkowa, bo w 17. minucie podwyższył Tomi Leivo.
„ZŁAPALI” KONTAKT
Tarapaty były naprawdę spore, ale straty wcale nie niemożliwe do odrobienia. Zwłaszcza że bramkę kontaktową w 9. minucie drugiej tercji zdobył Ladislav Havlik, któremu sytuację wykreowali Jozef Vitek i Jan Steber. Można więc było powoli myśleć o kolejnej dogrywce, może nawet rzutach karnych w pojedynku tych drużyn. Trzecia tercja zwiastowała spore emocje. Ostudził je jednak już w 5. minucie Adam Domagała, który zdobył trzecią bramkę dla Cracovii i właściwie „zamknął” mecz. Gdańszczanie nie mieli w piątkowy wieczór skuteczności, która pozwoliłaby im na odrobienie dwubramkowej straty w zaledwie piętnaście minut.