Patent na mistrza tym razem nie zadziałał. Lotos PKH prowadził, ale przegrał w Tychach

Hokeiści Lotosu PKH nie dali rady mistrzom Polski. Gdańszczanie na początku trzeciej tercji prowadzili z GKS-em Tychy, ale ostatecznie przegrali 1:3. W ligowej tabeli zespół Marka Ziętary traci już cztery punkty do szóstego miejsca.

Gdańszczanie lubią grać z GKS-em Tychy. Sytuacja jest dość paradoksalna, bo rywal jest najmocniejszy w lidze, a zawodnicy Lotosu PKH – choć sami przyznają, że nie wiedzą, dlaczego – radzą sobie z nim lepiej niż z niektórymi teoretycznie słabszymi drużynami.

DWIE TERCJE POSUCHY

Dlatego też można było spodziewać się, że z Tychów nie wrócą z bagażem bramek, ale co najmniej powalczą, a może nawet odniosą zwycięstwo. Szanse były spore, tym bardziej że defensywa bardzo długo nie zawodziła, ale to tyczy się obu zespołów. Pierwsza tercja? Bez bramek. Druga? Dokładnie to samo. Gole zaczęły padać dopiero w trzeciej tercji. Gospodarzom musiało zrobić się gorąco, kiedy w szóstej minucie tej części gry Jan Steber wykorzystał akcję Romana Raca i Vlastimila Bilicika i otworzył wynik spotkania. Można być pewnym, że w zespole GKS-u odżyły niemiłe wspomnienia z poprzednich meczów z gdańszczanami.

MISTRZOWSKA ODPOWIEDŹ

Ale zachowali się jak na mistrzów przystało i błyskawicznie zniwelowali stratę. Potrzebowali zaledwie nieco ponad dwóch i pół minuty, żeby wykreować sytuację, którą skutecznie skończył Michał Kotlorz. Był więc remis 1:1 i zabawa ruszyła od początku. Tyszanie ruszyli jednak mocniej do ofensywy, czując, że nie będą potrzebowali dogrywki i po kolejnych prawie czterech minutach mieli już prowadzenie. Tym razem do siatki trafił Bartłomiej Pociecha. W ciągu niewiele ponad sześciu minut Lotos PKH przeszedł więc od prowadzenia 1:0 do 1:2 dla rywali. Wynik jeszcze „kontaktowy”, dający nadzieję, którą jednak tyszanie zniszczyli na minutę przed końcem. Mroczkowski wyprowadził trzeci, ostatni już w tym meczu cios. GKS pokonał Lotos PKH 3:1.

To osiemnasta porażka gdańszczan w tym sezonie. Zespół Marka Ziętary jeszcze niedawno zajmował szóstą pozycję w tabeli, ale teraz traci do Podhala już cztery punkty.

Tymoteusz Kobiela

Reklama



Najnowsze



Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj