Kiksy, człapanie i groteskowe kontuzje. Arka z Wisłą na remis w meczu, przy którym trudno było nie przysnąć

 To była antyreklama futbolu. Spotkanie Wisły Płock z Arką momentami ocierało się o groteskę, piłkarze po murawie biegali jak za karę, a wszystko dopełnił żenujący kiks Serrarensa w sytuacji, w której powinien dać Arce prowadzenie. Skończyło się sprawiedliwie – 0:0. Czy w szaleństwie jest metoda – pytali kibice Arki, w obliczu osłabień drużyny przed meczem z Wisłą w Płocku. Nie dość, że kontuzje wyeliminowały Vejinovicia, Deję i Steinborsa, to jeszcze w pierwszej połowie do listy wykluczonych dołączył Młyński. Jeśli więc nic nie idzie, nadzieją może być tylko gruntowne przemeblowanie składu, wprowadzenie nowych nazwisk, głodnych gry i nieprzesiąkniętych obciążeniami psychicznymi związanymi ze złą sytuacją sportową klubu. 

SZPITAL I DEBIUTANT

W Płocku nie było rewolucji, ale nie zabrakło kilku wymuszonych zmian. W bramce stanął debiutujący w Ekstraklasie Staniszewski i choć mecz zionął nudą, a sytuacji było jak na lekarstwo, nie ustrzegł się błędów. Przy najbardziej poważnym, polegającym na złym wyjściu z bramki, szczęśliwie dla Arki spudłował z najbliższej odległości Angielski. W ataku szansę dostał Serrarens, ale na jego umiejętnościach, a raczej ich braku, liga zdążyła się poznać w poprzednich kolejkach. Holender znowu chciał, ale niekoniecznie umiał, na co złożył się jeden celny strzał w pierwszej połowie i fatalne pudło w stuprocentowej sytuacji w 68 minucie. 

O pierwszej połowie można powiedzieć, że się odbyła. 20 piłkarzy z pola leniwie człapało po murawie, błagalnie czekając mniej więcej od 30 minuty, na gwizdek dający oddech przed zmianą stron. Nieco lepsza była Wisła Płock, ale każdy inny, lepszy od Arki zespół, z tak dysponowaną drużyną Radosława Sobolewskiego po prostu by wygrał.

LEPSZA DRUGA POŁOWA 

Później było nieco lepiej. Nalepa postanowił wywiązać się ze słów deklarowanych po meczu z Legią i pokazać ambicję, której brakowało mu w pierwszej części. Gdyby nieco lepiej przymierzył z 18 metrów na kwadrans przed końcem, Arka prowadziłaby. To zresztą był obraz kolejnych minut. Gdynianom się chciało, parli do przodu, ale nie szczególnie wiedzieli co mają z tym zrobić. A do tego nie mieli żółto-niebiescy wykonawców. Marcus wszedł na murawę w końcówce, ale nie wsławił się absolutnie niczym. Podobnie wyglądała aktywność Wawszczyka, zastępującego Młyńskiego. Ot mecz o życie, w którym „życia” zabrakło nie tylko Arce, ale i równie słabym gospodarzom. 

PRAWDA MARCINIAKA

Puentę napisał Adam Marciniak przed mikrofonem Canalu +. Niechętnie stanął przed kamerami, a gdy poproszono go o tłumaczenie, powiedział, że nie chce mówić w kółko tego samego kibicom i trudno tłumaczyć się po takim spotkaniu. Niech więc w pamięci zostanie tylko jego zrezygnowanie, a nie to, co na boisku, bo tam w zasadzie niczego ciekawego nie było. Arka nadal bardzo daleka utrzymania Ekstraklasy, a do końca sezonu zostało tylko 6 spotkań. 

 

31. kolejka PKO Ekstraklasy: Wisła Płock – Arka Gdynia 0:0 

Wisła: Kamiński – Michalski (Stefańczyk 68′), Marcjanik, Uryga, Cabezali – Rasak, Merebashvili (Adamczyk 89′), Szwoch, Furman, Tomasik – Angielski (Kocyła 62′)

Arka: Staniszewski – Zbozień, Marić, Danch (Helstrup 83′), Marciniak – Kopczyński, Nalepa, – Młyński (Wawszczyk 35′) – Shhirtladze (Marcus da Silva 68′), Jankowski – Serrarens

 Paweł Kątnik

 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj