Maria Andrejczyk nie miała sobie równych podczas memoriału im. Janusza Sidły w Sopocie. Konkurs rzutu oszczepem wygrała wynikiem 62,1 metra, prawie osiem metrów lepszym, od tego, który uzyskała druga na podium Włoszka Sara Jemai. Polka ma jednak jeszcze rezerwy. – Chęci są znacznie większe niż możliwości, ale nie wszystko na raz. Nie od razu Rzym zbudowano – tłumaczy. Maria Andrejczyk 23. Lekkoatletyczne Grand Prix Sopotu kończyła z dużym uśmiechem na ustach. Nie tylko była bezkonkurencyjna, ale także zadowolona ze swojego rezultatu. Po raz kolejny rzuciła ponad 62 metry i powoli zaczyna stabilizować swoją formę, co – jak mówi – jest dla niej w tym roku najważniejsze.
FORMA JESZCZE PRZYJDZIE
BEZ KIBICÓW TO NIE MA SENSU
Andrejczyk przyznaje jednak, że nie wszystko jest tak, jak kiedyś. Przede wszystkim brakuje jej większej liczby fanów na trybunach.
– Bez kibiców zawody nie mają sensu. Im więcej ludzi, tym nam przyjemniej się startuje – tłumaczy.
Posłuchaj rozmowy Włodzimierza Machnikowskiego z Marią Andrejczyk po 23. Lekkoatletycznym Grand Prix Sopotu:
Marię Andrejczyk w Trójmieście będzie można dopingować jeszcze w sobotę. Lekkoatletka wystartuje w memoriale im. Józefa Żylewicza, który o 16:30 rozpocznie się na stadionie GOS w Gdańsku.