Wojciech Grzyb wraca ze sportowej emerytury. Nie na stałe, a na weekend. W obliczu kadrowych problemów Trefla były kapitan zagra w towarzyskim turnieju, a obok niego wystąpią juniorzy i zawodnik Ślepska Suwałki. Między innymi o tym porozmawialiśmy z wicemistrzem świata z 2006 roku. Zapytaliśmy też, jak spędza czas po karierze. Zapraszamy!
Emerytowany siatkarz – tak chyba trzeba o Tobie powiedzieć, bo karierę zakończyłeś wiosną. Okazuje się, że wracasz na parkiet. Jak to się stało?
Emerytura była planowana, aczkolwiek została przyspieszona przez koronawirusa. Spotkała nas niecodzienna sytuacja, która dalej trwa. Teraz wirus zaatakował zespół Trefla Gdańsk. Drużyna musi się przygotowywać do sezonu, a brakuje mocy przerobowych, więc dostałem zapytanie, czy jestem zainteresowany współpracą w charakterze asystenta Michała Winiarskiego, bo brakuje mu jednego ze współpracowników. Ale kiedy dowiedział się, że czuję się na siłach, żeby jeszcze trochę poskakać, to bardzo się ucieszył, bo zawodników do grania również mu brakuje. W tym tygodniu wznowiłem treningi, przygotowuję się, ale moim celem jest tylko turniej w Suwałkach, nie mam dalszych planów.
W turnieju w Suwałkach ma wziąć udział także część drużyny juniorów. Czy to oznacza, że na parkiecie zobaczymy w końcu dwóch Grzybów z jednej rodziny?
Mój syn jest jeszcze za młody, żeby być w drużynie juniorskiej, na razie jest w młodzikach. Raczej nie będzie mi dane wystąpić z nim w jednej drużynie, chyba że w jakiejś luźnej formule. Gramy razem na plaży, on trochę narzeka na moje wystawy, ale mi jego zawsze się podobają. (śmiech)
To może trzeba, półżartem, półserio, powiedzieć trenerowi Winiarskiemu, że skoro Ty wyświadczyłeś mu dwie przysługi jako asystent i zawodnik, to niech on wyświadczy Ci jedną i weźmie syna do składu?
(śmiech) Mój syn pojechał na obóz, przygotowuje się do najważniejszej dla niego imprezy, czyli mistrzostw Polski młodzików. To jest dla niego ważniejsze niż taka krótka przygoda w Treflu. Trzeba też przyznać, że przychodzą do nas bardzo ciekawi juniorzy, więc w dłuższej perspektywie będzie coś z tej współpracy.
Posłuchaj całej rozmowy z Wojciechem Grzybem:
Jak wygląda Twoja forma fizyczna? Treningów nie miałeś tyle, ile zawodnicy Trefla.
Nie przygotowywałem się tak, jak zdrowi zawodnicy, ale myślę, że jestem w lepszej dyspozycji niż chorzy. Oni od miesiąca siedzą w domach i mogą wykonywać ćwiczenia w obrębie czterech ścian. Mnie to nie ograniczało, biegałem, grałem w plażówkę. Przychodząc na salę czułem się troszeczkę podekscytowany, adrenalina była, cieszyłem się czasem spędzonym na boisku. Wszystko wychodziło nadspodziewanie dobrze.
W Suwałkach będziesz grał z juniorami, ale też z Kacprem Gonciarzem, czyli zawodnikiem Ślepska. To nietypowa sytuacja?
Takie rzeczy w okresie turniejowym są dość powszechne. Zdarzało się, że my wypożyczaliśmy kogoś na środek do drugiej drużyny, bo akurat zawodnik doznał kontuzji i nie było kim grać. Myślę, że dla Suwałk to także spory pożytek. Pierwszy rozgrywający zagra ze swoją drużyną, a drugi także będzie miał kilka meczów rozegranych. Minuty spędzone na boisku zawsze są cenne.
Wracając do Twojej zawodniczej emerytury – narzekasz na nadmiar wolnego czasu czy jesteś bardzo zajęty?
Mam więcej zadań niż wcześniej, aczkolwiek tak naprawdę zaczną się one we wrześniu. Prowadzę rozmowy z Treflem nad pewną formą współpracy, jestem również po zaawansowanych rozmowach z gdańskim AWF-em. Z tych możliwości bardzo się cieszę. Mam też jeszcze jeden projekt w głowie, który nie jest związany ze sportem. Trochę w ostatnim czasie się działo, ale kiedy dostałem pytanie, czy wspomógłbym w trudnej chwili drużynę, to bardzo się ucieszyłem i zareagowałem oczywiście pozytywnie.