W tej chwili nie możemy powiedzieć, że już wyglądamy dobrze. Praca była naprawdę ciężka, cały czas schodzimy z obciążeń i będzie to wyglądało coraz lepiej. Pozostaje nam czekać i zobaczymy, jak w dalszych dniach będą wyglądali zawodnicy.
Zastanawia nas, czy miał Pan jakąś trudność podczas wchodzenia do szatni Arki? Nie było bariery językowej, przynajmniej przed transferami zagranicznymi. Czy był moment, w którym musiał Pan przekonać do siebie zawodników, złapać dobry kontakt?
O to trzeba byłoby zapytać chłopaków, ale ja z tymi rzeczami nie mam żadnych problemów. Zawodników trzeba przekonać pewnymi aspektami. Ja pracuję dużo, oni to widzą. Z moim sztabem spędzamy mnóstwo czasu na analizach, pracy, piłkarze to wiedzą i myślę, że złapaliśmy wspólny język.
Jak wygląda integracja z zespołem nowych zawodników – Luisa Valcarce i Christiana Alemana? Mamy wrażenie, że na boisku widać było problem komunikacyjny między Valcarce a Arkadiuszem Kasperkiewiczem.
Komunikacja jest coraz lepsza, ale jeszcze potrzeba trochę czasu. Operujemy językiem polskim, ci zawodnicy się go uczą, poznają nowe słowa i dzięki temu coraz więcej rozumieją. Myślę, że komunikacja z czasem będzie coraz lepsza, już teraz zaczynają używać podstawowych zwrotów na boisku.
POSŁUCHAJ PODCASTU PO MECZU ARKI Z GKS-EM JASTRZĘBIE:
Po meczu z Górnikiem Łęczna w PP postawiliśmy tezę, że Pana zespół chciał być za wszelką cenę konkretny – było to widać przy strzałach Dei i Marcjanika, które przyniosły gole. Czy to było założenie, które przedstawił pan drużynie, czy to my dopisaliśmy teorię do rzeczywistości?
Wiemy, że Adam ma dobre uderzenie, a po drugie rozmawialiśmy o tym, że kiedy jest okazja, to trzeba z niej korzystać. Bez strzałów bramki nie padają. Im będzie więcej uderzeń, tym prawdopodobieństwo zdobycia gola będzie większe.
Musimy zapytać jeszcze o Puchar Polski, bo w gablocie na stadionie pręży się to trofeum i te rozgrywki zawsze przez gdynian były traktowane pieszczotliwie. Kibice liczą, że drużyna dobrze pokaże się w pucharze. Czy dla was te rozgrywki są priorytetem i stawiacie je na równi z ligą?
Chcemy jak najszybciej powrócić do elity, ale chcielibyśmy też dotrzeć do finału pucharu. Oba cele są dla nas istotne.
A czuje pan, że jest blisko? Że można zdobyć puchar jako pierwszoligowiec? Daniel Kajzer jeszcze przed meczem z Górnikiem Łęczna powiedział nam, że droga do półfinału jest otwarta.
Nie myślę w tych kategoriach. Chcemy wygrać i zdajemy sobie sprawę, że zwycięstwo daje nam grę w półfinale. Ale nie myślimy jeszcze o dalszych wydarzeniach, priorytetem jest wygrać kolejny mecz w pucharze i w lidze.
Co mówi Panu przegrana Puszczy Niepołomice w Rzeszowie? To dość niespodziewana porażka.
Nic mi ten wynik nie mówi, bo biorąc pod uwagę warunki, jakie tam panowały, nie wiemy teraz, czego się spodziewać. Oni grali na sztucznej nawierzchni, z tego co wiem, boisko nie było dobrze przygotowane. Trener Tułacz wyraźnie się wypowiedział, że to był skandal grać na takim boisku. Ja mogę powiedzieć, że gdybyśmy my zagrali na sztucznym boisku, na którym grzecznościowo trenujemy, to mecz wyglądałby inaczej, bo nawierzchnia jest znakomita. Z kolei nasza główna płyta na dziś nie wygląda tak, jakbyśmy chcieli. Ona potrzebuje czasu i dużo pracy. Teraz nie wiemy, co będzie w Niepołomicach. Tam boisko jest specyficzne, krótsze i chyba też węższe, przez co łatwiej się broni, a trudniej atakuje. Nie wiemy też, jaki będzie stan murawy. Zbyt wiele jest niewiadomych, by powiedzieć, jak będzie wyglądała gra.
A czy Pana zdaniem to, że w I lidze dość często mówi się o infrastrukturze – w niektórych miejscach podgrzewana murawa nie była włączana, w Gdyni też była afera przy okazji meczu z Koroną Kielce, spotkania są przekładane – czy to wszystko nie wpływa źle na wizerunek całej ligi? Dokładamy do tego też fakt, że nie wszystkie mecze są transmitowane w telewizji, a transmisje na IPLI są bardzo średniej jakości.
Rozwijamy się, wcześniej w ogóle nie było transmisji na IPLI. Murawy z każdym rokiem są coraz lepsze, ale dawno nie było też takiej zimy, jak w tym roku. Trwała od stycznia prawie do końcówki lutego. Aura zrobiła nam psikusa, boiska są, jakie są, a my musimy się z tym po prostu pogodzić.
Czy Dariusz Marzec ma taki ból głowy, którego doświadcza też selekcjoner reprezentacji Polski przy wyborze bramkarza? A może ma pan jasną hierarchię, którą przedstawił Danielowi Kajzerowi i Kacprowi Krzepiszowi?
Ja zawsze jasno mówię, jakie jest miejsce danego zawodnika w zespole. Esencją tego jest fakt, że każdy może być pierwszym wyborem, ale każdy może też być drugim wyborem. Musimy się szanować i być przygotowani na to, że dziś gra jeden, a jutro drugi. Nikt nie może się obrażać. Wtedy będę wiedział, że zespół podoła zadaniom, które przed nim stoją.
A jaką rolę w Pana zespole będzie miał Juliusz Letniowski, kiedy wróci po kontuzji?
Zobaczymy, jak będzie wyglądał. W okresie przygotowawczym prezentował się bardzo dobrze i nie miałby się o co obawiać. Natomiast nie wiemy, jak będzie wyglądał teraz. Zobaczymy i wtedy podejmiemy decyzje.