Chcielibyśmy zapytać o presję, która jest w Gdyni. Kilka miesięcy temu rozmawialiśmy z Ireneuszem Mamrotem, który był wówczas trenerem Arki. Powiedział, że przez to, jak drużyna zaczęła sezon, ta presja jest ogromna. Czy Pan to odczuwa i jak porównałby Pan to do sytuacji, która była w Mielcu?
Presja to jest przywilej zwycięzców, to mówię zespołowi. Jeżeli ktoś dochodzi wysoko, to robi to dzięki temu, że potrafi z tym żyć, że daje sobie radę, bo będąc cały czas pod presją, ciągle chce zwyciężać. Ten kto presji nie ma, ten niczego nie osiągnie. To jest taki zawód, że trzeba być na to gotowym. Na przykładzie ostatniego meczu – wygraliśmy, ale ja nie przespałem nocy, jestem wykończony, ale to jest ten przywilej, że mogę nie spać, że mogę być pod napięciem.
Często się to Panu zdarza? Takie odchorowywanie wyniku, stylu gry?
Tak działa ta presja, z tym trzeba umieć funkcjonować. Zejdzie to wszystko ze mnie, kiedy zakończy się liga i wszystko będzie dobrze. Wtedy jest moment na odpoczynek, a potem znowu się zaczyna. Taka jest specyfika tego zawodu.
Jakie są Pana zdaniem kardynalne błędy, jakie popełniają trenerzy? Czego nigdy by się Pan nie dopuścił, co jest dla szkoleniowca dyskwalifikujące?
Szukanie zawsze i za wszelką cenę usprawiedliwień. Po ostatnim meczu mówiliśmy, że boisko nam nie pomagało, ale przeciwnikowi też nie, więc nie ma co się tym tłumaczyć. Są mniejsze i większe rzeczy, które utrudniają pracę, trzeba robić wszystko, żeby je likwidować, ale ja daleko odbiegam od szukania dziury w całym i narzekania. Skupiam się na pracy. Trzymajmy się tego, co jest pozytywne. Jeżeli będziemy wierzyli w to, co robimy, to na pewno uda się zrealizować nasze cele.
Odwróćmy pytanie. Jaka jest Pana zdaniem najważniejsza cecha dla szkoleniowca?
Szczerość i uczciwość.
Pan jest zawsze szczery z zawodnikami?
Tak. Zawsze mówię im to, co mam do powiedzenia. Nieraz są to ciężkie rzeczy dla mnie czy dla nich, ale są to rzeczy prawdziwe. Jeżeli coś mi się nie podoba – powiem. Jeżeli chcę, żeby ktoś odszedł, też powiem mu, dlaczego tak myślę. Nie unikam ciężkich rozmów, zawsze byłem szczery i tego się będę trzymał.
A jaki jest największy sukces, który do tej pory udało się Panu odnieść w Arce? Co udało się już naprawić lub udoskonalić?
Na razie tak bym do tego nie podchodził. Wiem, że na szacunek trzeba sobie zapracować ciężką pracą i wynikami. Ja jestem dopiero na początku tej drogi. Mam nadzieję, że to mi się uda.
To na koniec – czego Panu życzyć?
Nie mnie, a nam – awansu do ekstraklasy.