Łukasz Wolsztyński: propozycje z ekstraklasy mnie nie satysfakcjonowały. Z biegiem czasu z Rafałem narzucimy swój rytm w szatni Arki

O przyjściu Łukasza Wolsztyńskiego do Arki plotkowało się od kilku tygodni. Dlaczego trwało to tak długo i jakie są kulisy? Czy razem z „Rafim” trzęsą już szatnią w Gdyni? Jak duże znaczenie miał właśnie brat bliźniak w wyborze nowego klubu? Rozmawiamy z byłym zawodnikiem Górnika Zabrze po przyjściu do żółto-niebieskich.
Kiedy umawialiśmy się na rozmowę, zapytałem Cię, czy nie chciałbyś się przedstawić naszym słuchaczom. To może tak właśnie zróbmy i na początek sam się przedstaw. Kim tym jesteś, jakim jesteś człowiekiem, piłkarzem, co nowego przynosisz do Gdyni?

No witam wszystkich. Kim jestem? Przede wszystkim chciałbym być jak najlepszym człowiekiem, normalnym, dobrym, tak, który niesie pomoc, kiedy tylko może. A jeżeli chodzi o mnie, jako piłkarza, to wolałbym, żeby inni to oceniali. Staram się grać ofensywnie, dawać dużo dobrych rzeczy na boisku i mam nadzieję, że tak to będzie wyglądało.

A jeżeli chodzi o Twoją pozycję? Czujesz się pomocnikiem czy może jednak napastnikiem?

Bardziej czuję się pomocnikiem, ale nie ukrywam, że jestem wszechstronny i mogę grać na pozycjach: 9, 10, 8. Nie mam przypisanego miejsca na boisku i myślę, że to mój atut, bo trener będzie mógł korzystać ze mnie na różnych pozycjach.

Zwłaszcza, że konkurencja w Arce jest dość spora. Zerkałeś przed podpisaniem kontraktu na to, z kim będziesz musiał rywalizować?

Nie, nie zwracałem na takie rzeczy uwagi. W każdym klubie trzeba patrzeć na siebie i wygrywać rywalizację, a dopiero potem oglądać się na przeciwników. Jeżeli ja będę swoją robotę wykonywał dobrze, to będę też po prostu grał. Trener, drużyna, kibice – wszyscy będą zadowoleni. Tak to musi funkcjonować.

Ale jedna osoba z kadry miała pewnie spory wpływ na Twój zespół i mówię tu o człowieku, który pewnie siedzi gdzieś w pokoju obok.

(śmiech) No dokładnie. Wiadomo, że jeżeli jest taka możliwość, byśmy byli obok siebie, to super. Ale w ostatnich dwóch latach nie byliśmy razem w drużynie i też normalnie to funkcjonowało. Obaj mamy już swoje rodziny, swoje życie, od kilku lat mamy już swoje sprawy i to jest normalne, że żyjemy osobno. Pojawiła się jednak taka możliwość, teraz brat będzie obok i na pewno to jest fajne, że będzie mógł mi pomóc.

Rozmawialiśmy jakiś czas temu z Rafałem i pytaliśmy, czy jeżeli przyjdziesz do Arki to zamieszkacie razem. Powiedział, że gdybyście tak zrobili, to żony mogłyby tego nie wytrzymać. Wiem, że teraz jednak kilka dni u niego spędzasz, bo dopiero ogarniasz sprawy organizacyjne. Wytrzymują to żony i dzieciaki?

(śmiech) Żona jest jeszcze w Katowicach i dopina wszystkie formalności, więc jest jeszcze spokojnie. U Rafała zostanę tylko kilka dni na początek. Na dłuższą metę na pewno byłoby to męczące.

A bracia Wolsztyńscy trzęsą już szatnią Arki?

Jeszcze nie, na razie spokojnie do tego podchodzimy. Teraz był dość intensywny okres, co chwilę coś się działo, mniej było treningów, bo w tygodniu Arka grała mecz. Brat przechodzi też rehabilitację po urazie, więc rzadziej jest w szatni. Ja na razie na spokojnie sam sobie radzę, jestem też spokojniejszy od „Rafiego”, w tej kwestii nikogo nie oszukam. Ale myślę, że z biegiem czasu narzucimy swój rytm.

Jak to się stało, że w ogóle trafiłeś do Arki? Plotkowało się o tym od jakiegoś czasu, jakie były kulisy?

Były propozycje z ekstraklasy, ale takie, że nie do końca mnie satysfakcjonowały. Nie potrafiliśmy się w stu procentach dogadać, to się przeciągało, więc wybrałem ostatecznie Arkę i chcę zrobić wszystko, żebyśmy wszyscy byli z tego ruchu zadowoleni.

Trudno było wyprowadzić się z Zabrza? Gdynia to wcale nie najgorsze miejsce do życia, ale pożegnanie z Górnikiem miałeś bardzo emocjonalne. Trudno było się wynieść po tylu latach?

Jestem chłopakiem ze Śląska, tam się urodziłem, Górnik był moim pierwszym i do tamtej pory jedynym klubem, dlatego pożegnanie miało dla mnie aż takie znaczenie. W życiu przychodzą takie momenty, że trzeba coś zmienić. Jestem teraz tutaj, brat pokazał mi już kilka miejsc w Gdyni.

Od jakiegoś czasu nie byłeś w grze, dość długo szukałeś klubu. Nie ma nadprogramowych kilogramów?

Nie, zdecydowanie nie. Zawsze podchodziłem do swojego ciała bardzo profesjonalnie, lubię dobrze wyglądać. Wizualnie na pewno jest dobrze, w środku też dobrze się czuje. W tym okresie mocno pracowałem, bo wiedziałem, że w każdej chwili mogę gdzieś trafić. Trenowałem codziennie, czasem nawet dwa razy. Jestem dobrze przygotowany, o to się nie martwię, jestem gotowy do gry.

Łukasz Wolsztyński szansę debiutu może dostać już w niedzielę. Arka o 14:30 zagra z Puszczą w Niepołomicach.

Rozmawiał Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj