Mario Maloca: gdybym dziś był młody i grał w Hajduku, mógłbym osiągnąć więcej. Nie żałuję, w Gdańsku czujemy się doskonale

Mario Maloca miał zadatki na solidnego stopera klasy europejskiej. Grał w Hajduku, w młodym wieku był kapitanem, dotknął poważnej piłki, bo w pucharach przeżył przygodę z Interem Mediolan. Dlaczego wylądował w Polsce zamiast w jednej z najlepszych lig? Między innymi o tym opowiedział Znajomym Ze Słyszenia. Maloca jako młody chłopak przebił się w Hajduku. Grał dużo, był kapitanem. Dlaczego nie trafił do dużego europejskiego klubu? – Teraz czasy są inne. Ja miałem 18 lat, byłem podstawowym zawodnikiem Hajduka, ale wtedy sprzedawało się starszych piłkarzy. Potem z kolei mówili, że szkoda, że nie jestem młodszy. Dzisiaj w Polsce musi występować jeden młodzieżowiec, rozegra jeden sezon i od razu odejdzie za kilka milionów euro. Gdybym dzisiaj był tak młodym piłkarzem Hajduka, może zrobiłbym coś więcej, ale może nie, bo byli też lepsi ode mnie, którzy nie osiągnęli nic – mówi nam „Generał”.

POSŁUCHAJ ROZMOWY Z MARIO MALOCĄ:


Patrząc na jego karierę można odnieść jednak wrażenie, że zabrakło nieco szczęścia. Miał ofertę z Bundesligi, ale z transferu nic nie wyszło. Później był już starszy, dla klubów siłą rzeczy mniej atrakcyjny, więc zamiast niemieckiej elity, trafił na jej zaplecze. Z planów awansu nic jednak nie wyszło, podobnie z marzeniami o transferze, więc Maloca wrócił do Lechii. – Ja jestem zadowolony. W Hajduku grałem osiem lat, byłem kapitanem, a o tym marzyłem od dziecka. Wygrałem też dwa Puchary Chorwacji. Miałem wtedy dużo ofert, ale klub zawsze chciał więcej pieniędzy. Później myślałem, że może uda się przebić z zaplecza Bundesligi, ale nie wyszło. Nie żałuję, bo rodzina jest dla mnie najważniejsza, a w Gdańsku czuje się doskonale – tłumaczy.

LOT DO MEDIOLANU ZA PIENIĄDZE Z BILETÓW

Maloca wielkiej kariery nie zrobił, ale swoje zdążył przeżyć. W 2012 roku jego zespół w dwumeczu mierzył się z Interem Mediolan, ale poza wyzwaniami sportowymi miał też organizacyjne.

– To była bardzo trudna sytuacja, byliśmy blisko bankructwa. Pierwszy mecz miał się odbyć w Mediolanie, ale my nie mieliśmy pieniędzy, żeby tam polecieć. Wnioskowaliśmy, żeby pierwsze spotkanie zostało rozegrane u nas, bo wiedzieliśmy, że będzie komplet kibiców na trybunach. Oni się zgodzili, u nas wygrali 3:0, ale zarobiliśmy na biletach. Polecieliśmy do Włoch, tam na stadionie kilkadziesiąt tysięcy widzów i wygraliśmy 2:0. Zabrakło jednej bramki. Nasz trener w ostatnich 10 minutach zdjął napastnika, a potem powiedział, że mamy niedługo mecz ligowy. Było blisko, a zostały tylko piękne wspomnienia – mówi, nie bez żalu, Maloca.

Ale środkowemu obrońcy zostały nie tylko wspomnienia z pojedynków ze Sneijderem, Zanettim, Coutinho czy Cambiaso. – Po meczu zamieniłem się koszulkami z Diego Milito, bo on też miał 22 na plecach. To był najlepszy zawodnik Interu – wspomina z uśmiechem Maloca.

Długiej rozmowy z „Generałem”, który był gościem Znajomych Ze Słyszenia, możesz posłuchać także tutaj:

Tymoteusz Kobiela i Paweł Kątnik
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj