Jeżeli już trzeba rehabilitować się po wpadce, to należy robić to tak, jak Arka w meczu z Odrą Opole. Gdynianie spotkanie rozstrzygnęli właściwie w pierwszej połowie, a konkretnie zrobił to Hubert Adamczyk. Po raz kolejny pokazał, że jakość się obroni. A on tę jakość ma. Dariusz Marzec zdecydował się na zmianę ustawienia. Arka po raz pierwszy od dawna zagrała z defensywnym kwartetem. Na bokach Arkadiusz Kasperkiewicz i Luis Valcarce, a w środku Michał Marcjanik i Martin Dobrotka. To dało więcej swobody bocznym pomocnikom, bo nie byli już wahadłowymi, a stali się skrzydłowymi. Dla Olafa Kobackiego była to woda na młyn. Od początku pokazywał ogromną ochotę do gry, szukał dryblingów i mógł się podobać.
NAJPIERW OBOWIĄZEK, POTEM FAJERWERKI
Nie miał jednak szans na to, by zostać zawodnikiem meczu, bo statuetkę już w pierwszej połowie przyklepał Hubert Adamczyk. Najpierw wykorzystał rzut karny, który wywalczył Kasperkiewicz. To kolejny pozytywny efekt zmiany ustawienia – ten obrońca mógł od czasu do czasu ruszyć odważnie do przodu. Od razu się to „spłaciło”. Adamczyk jedenastkę wykorzystał bez problemów, a od razu po wznowieniu gry po raz kolejny ruszył na rywali. Odebrał piłkę na połowie przeciwnika, wymienił jeszcze podanie z Karolem Czubakiem, delikatnie zaczarował obrońców i huknął pod poprzeczkę. Piękny strzał, bramkarz był bez szans.
Arka nie była zespołem dużo lepszym od Odry w pierwszej połowie, ale po pierwsze – wykreowała dużo lepsze sytuacje, bo Adamczyk mógł strzelić gola już w pierwszym kwadransie, a szans szukali też Kobacki i Czubak – a po drugie nie pozwoliła gościom na zbyt wiele w ataku. Najlepszą okazję przyjezdni mieli już w 3. minucie, kiedy po rykoszecie Mateusz Marzec trafił w słupek.
BRAMKA ZAPLANOWANA
Doskonale żółto-niebiescy rozpoczęli drugą połowę, a warto docenić, że tym razem wszystko sobie zaplanowali. Krótko rozegrali rzut rożny, Fabian Hiszpański doskonale dośrodkował, a z bliska do bramki głową trafił Martin Dobrotka. Obrońcy Odry całkowicie zaspali, mecz został w tym momencie właściwie zamknięty.
Później Arka miała jeszcze swoje sytuacje, próbował Czubak, napastnik był też faulowany w polu karnym, ale z nieznanych przyczyn sędzia drugiej jedenastki dla Arki nie podyktował. VAR opiekował się ekstraklasą, więc błędu naprawić nie mógł. Był też chociażby potężny wolej Adama Dei, który jednak nie trafił do celu.
Martwić mogą błędy w wyprowadzeniu. Kilkukrotnie żółto-niebiescy tracili piłkę na własnej połowie. Było też rozprężenie w ostatnim kwadransie, kiedy Odra z dużą łatwością dochodziła pod bramkę gospodarzy, ale Kacpra Krzepisza pokonać nie potrafiła. Na plus z kolei kontrataki, które żółto-niebiescy wyprowadzali w naprawdę dobrym tempie. Trzeba docenić też aktywność Mateusza Stępnia. To kolejny młodzieżowiec, który w tym sezonie robi spore postępy. Tym razem dostał nieco ponad kwadrans, potrafił w tym czasie dać się we znaki obrońcom.
Nie było to spotkanie oszałamiające, ale bardzo porządne. W końcu gdynianie potrafili dobrze „otworzyć” mecz, pokazali sporo jakości i polotu w ofensywie, kolejny raz atuty zaprezentował tercet nowych piłkarzy Kobacki – Adamczyk – Czubak. Na nich żółto-niebiescy mogą opierać grę w ataku i sporo dzięki temu osiągnąć.