„Wychowankowie to dzieci, które wchodzą do seniorskiego zespołu. Potrzebują pomocy i opieki”

Tomasz Byszko do sztabu Lechii dołączył w tym roku. Miał zajmować się młodzieżą, ale z czasem jego rola zaczęła rosnąć. Jednak to właśnie o wychowankach biało-zielonych, ich problemach, stawianiu i promowaniu młodzieży rozmawiamy z młodym szkoleniowcem. Analizujemy sytuacje Jakuba Kałuzińskiego, Mateusza Żukowskiego czy Krystiana Okoniewskiego. Zapraszamy!
Tomasz Byszko był gościem cyklu Znajomi Ze Słyszenia. Rozmowa odbyła się przed spotkaniem z Radomiakiem i odejściem Piotra Stokowca.


Możemy powiedzieć, że jesteś asystentem ds. młodzieży? Tak Twoje stanowisko było na początku przedstawiane.

Tak było, teraz mam coraz więcej obowiązków w sztabie. Wywodzę się z klubowej akademii, znam młodych zawodników, mam przepływ informacji, więc jestem też odpowiedzialny za to, żeby młodzi chłopcy wprowadzali się do pierwszego zespołu, by ta szatnia była dla nich dobra. To jest aspekt, który na początku dominował w mojej pracy, a obecnie zajmuje się też analizą przeciwnika, wdrażaniem kolejnych części treningu. Moja rola rośnie, cieszę się, że mogę robić więcej, a trener ufa moim działaniom.

A na początku to stanowisko dotyczące młodych zawodników było w ogóle potrzebne? Czy traktowanie młodych inaczej niż starszych powinno mieć miejsce w piłce?

To są dzieci, które przychodzą do zespołu. Z szatni juniorskiej przychodzą 16- 17-latkowie. Nie można powiedzieć, że to są już mężczyźni. Trafiają do szatni seniorskiej, potrzebują zaznajomienia ze wszystkim i czasami nie jest łatwo. Każdy jest inny, inaczej przeżywa, więc ta rola w każdym klubie jest bardzo ważna, chociaż nie musi być tak nazwana, jak tutaj. Fajnie, że tak jest, ja się z tym dobrze czuję.

TEJ ROZMOWY POSŁUCHASZ TEŻ W FORMIE PODCASTU:

 

Odbiję piłeczkę. Na pewno znajdą się osoby, które powiedzą, że kiedyś takich „nianiek” nie było, a teraz są. Co się zmieniło?

To jest większa opieka nad młodymi zawodnikami. Przeskok z piłki juniorskiej do seniorskiej nie jest tak łatwy, jak się wydaje. Nie jest tak, że piłkarz przyjdzie i od razu będzie realizował plan taktyczny czy działania taktyczno-techniczne. Dużo czasu mija między przejściem do zespołu a debiutem, na który musi być gotowy. Powinien być powoli wdrażany, dostać szansę, potem trzeba studzić głowę, wylać kubeł zimnej wody, chociaż są też tacy, którzy debiut przyjmą z pokorą. Jest też wielu zawodników, którzy potrzebują wsparcia w dalszej pracy. Zdarzają się też tacy, którzy pomyślą, że są już panami piłkarzami. Ja muszę ich na dobrą drogę naprowadzać.

Tacy są też w Lechii?

Może wcześniej byli, ale obecnie z młodymi zawodnikami nie mamy problemów. Nie wariują po pierwszych występach. Ostatnio debiutował Kacper Sezonioenko, który ciężko pracuje, ma dużo pokory i czeka na kolejne szanse. To idealny przykład.

Czy młodzi zawodnicy powinni mieć większy kredyt zaufania od starszych?

Arsène Wenger powiedział kiedyś, że w piłkę mają grać najlepsi, nieważne, ile mają lat. Jeżeli będzie chłopak, któremu warto zaufać, bo ma predyspozycje, by za chwilę być główną postacią na polskich, a może i zagranicznych boiskach, to na takiego trzeba stawiać. U nas jest też wymóg młodzieżowca. To z jednej strony fajna rzecz dla młodych, ale też gorsza dla starszych, którzy czasami nie zmieszczą się przez to w składzie. Nie w każdym klubie jest zawodnik gotowy na wejście do zespołu, debiut i grę. Na boisku jest wiele innych czynników niż w treningu. Trybuny, sędzia, czasem rodzina, inny przeciwnik. To wszystko warunkuje dobre występy.

Przepis o młodzieżowcu powoduje też, że w zespole musi być szeroka ławka zawodników spełniających kryterium wieku. W Lechii blisko pierwszego zespołu są Jan Biegański, Jakub Kałuziński, Mateusz Żukowski i Kacper Sezonienko. Mam wrażenie, że gdyby nie przepis o młodzieżowcu, jeden lub dwóch odeszłoby na wypożyczenia. Czy oni nie tracą na tym, że muszą być w kadrze?

W zespole jest jeszcze Filip Koperski.

Ale jednak ma dalej do gry.

Może troszeczkę tak, ale trenuje, jest postacią, która dołącza do drużyny i dostawał szanse w sparingach. Jest w obiegu. Czy chłopaki tracą? Są różne przypadki. Można podać przykład Karola Fili, który na wypożyczeniu w Chojniczance znalazł nową pozycję, wrócił i stał się kluczową postacią. Zadziałało też w przypadku Kacpra Sezonienki, który w Bytovii rozegrał wiele spotkań na poziomie seniorskim. To zaowocowało i teraz jest przygotowany do rywalizacji o miejsce w składzie w ekstraklasie. Wypożyczenie może zadziałać dobrze, ale niektórzy lepiej odnajdą się w szatni tutaj, blisko domu. Mogą nie poradzić sobie z wyjazdem. To są kwestie indywidualne.

Jakub Kałuziński dostał na początku poprzedniej rundy sporą szansę, była czerwona kartka i wiosna mu nie wyszła. Teraz znów otrzymał spory kredyt zaufania, dwukrotnie wyszedł w pierwszym składzie, ale potem wylądował na ławce rezerwowych. Mam wrażenie, że jest za mocny na drugą drużynę, ale jednak jeszcze za słaby na pierwszą. Czy to nie jest wzorcowy przykład piłkarza, który powinien zostać wypożyczony i się ograć?

Kuba dostaje już tutaj szanse, grał w poprzednim sezonie, w tym także. Ma umiejętności takie, by grać w ekstraklasie. Wypożyczenie do niższej ligi nie byłoby dla niego aż tak korzystne, a nie wiem, czy my chcemy tak dobrym zawodnikiem wzmacniać rywala w ekstraklasie. Wydaje mi się, że tutaj się zadomowił, to jest chłopak stąd. Jak na swój wiek gra dużo, więc na chwilę obecną wypożyczenie nie byłoby dla niego tak dobre, jak było dla Kacpra czy Karola.

Jakie były problemy Kałuzińskiego w tym sezonie? Jak jego występy ocenił sztab szkoleniowy?

My patrzymy też na przeciwników, nie tylko na występy naszych piłkarzy. Czasami potrzebujemy zawodników o innej charakterystyce. Uznaliśmy, że Kuba był potrzebny w pierwszych dwóch kolejkach i był blisko strzelenia bramki. W jego przypadku byłoby to czymś fantastycznym. To zawsze jest bodziec do dalszej pracy, buduje, daje więcej pewności siebie i rzutuje na treningi oraz kolejne występy. Kuba dalej jest pozytywnie oceniany, analizujemy jego występy, prowadzimy rozmowy indywidualne i drużynowe. Czasem trzeba przygotować plan na przeciwnika i skorzystać z innego piłkarza.

Wróćmy do przepisu o młodzieżowcu. Jesteś na tak czy nie?

Cytowałem już Arsène’a Wengera. Jakość powinna być głównym czynnikiem i przepis o młodzieżowcu nie musiałby determinować występów. Jeżeli 18-letni piłkarz jest lepszy od 25-latka to dlaczego miałby grać ten starszy?

A gdyby nie było tego przepisu, to czy w Lechii w poprzednim sezonie grałby młodzieżowiec?

Dołączyłem w końcówce poprzedniego sezonu, więc trudno mi się wypowiadać, ale patrząc obiektywnie to na pewno młodzieżowcy nie dostawaliby tylu szans ile otrzymują teraz w ekstraklasie. Kilku zawodników po prostu by nie wypłynęło, bo nie otrzymaliby szansy. Myślę, że w Lechii akurat młodzi chłopcy trafili o tyle dobrze, że jest trener Stokowiec, który patrzy na nich przychylnie i wprowadza ich mądrze. Może wydaje się, że nie jest to duża grupa, jeżeli porównamy do np. Lecha, ale w porównaniu do poprzednich lat jest postęp.

Wydaje mi się, że pojęcie „stawianie na młodzież” interpretowane jest jako dawanie większego kredytu i może czasem stawianie na słabszego, ale młodszego zawodnika. W poprzednim sezonie w Lechii młodzieżowcy rozegrali 10,75% minut, w Lechu było to ponad 26%. To kwestia tego, że tam jest tak dobra młodzież, która wywalczyła sobie miejsce w składzie, czy może to jest polityka klubu, której w Gdańsku brakuje?

W Lechu od dawna działa system promowania wychowanków, widać też, jakie ruchy są w akademii. Siatka skautingową i zaciąg zawodników jest bardzo duży, pozyskują ich też w bardzo młodym wieku, transfery z całej Polski przeprowadzane są z udziałem trzynasto- i czternastolatków.

Ale Kacpra Kozłowskiego przepuścili.

Tak, można powiedzieć, że Krystiana Okoniewskiego również. On przyjechał do nas z Zamościa, obecnie jest w drugim zespole…

A kiedy dostanie szansę w pierwszym? Mówi się sporo o jego talencie i wydaje się, że kiedy Flavio czy Łukasz Zwoliński mają gorsze chwile, danie większej szansy Sezonience czy Okoniewskiemu byłoby idealnym rozwiązaniem.

W kolejce jest też Łukasz Zjawiński i czas pokaże, jak oni się rozwiną. Flavio jest kapitanem, dał klubowi i miastu bardzo wiele, więc teraz nie można powiedzieć, że Krystian jest gotowy zastąpić Flavio czy Łukasza Zwolińskiego. Każdemu może trafić się słabszy okres, doświadczeni też potrzebują wsparcia, rozmowy, analizy czy wyizolowanych jednostek treningowych. Czas pokaże, czy Krystian się przebije, na razie mamy kontakt, on ciężko pracuje.

Jedną rzeczą jest praca ze starszymi i absolutnie nie chcę zabierać im miejsca w składzie czy wysyłać na emeryturę, ale na wyobraźnię działa też przykład Bartosza Białka. Wskoczył do składu, bo nie było na jego pozycji dobrego zawodnika, dostał ogromną szansę, wykorzystał ją i przyniósł duże pieniądze do klubu.

Jeżeli przy dochodach jesteśmy to u nas idealnymi przykładami są Karol Fila czy Kacper Urbański, którzy w jednym sezonie też przynieśli pieniądze do klubu. Na pewno nie jesteśmy Lechem Poznań i to sobie musimy powiedzieć. Nie jesteśmy akademią, która ściąga zawodników z całej Polski, ma konkretny model gry i promuje aż tak swoich zawodników. Ale myślę, że w Gdańsku jest tylu zdolnych chłopaków, że przyjdzie także ich czas.

W drugiej części rozmowy poruszamy także tematy przejścia z wieku juniora do seniora, charakterach młodych piłkarzy, „trudnych” zawodnikach i tych, którzy mogą zrobić w Lechii największą karierę. Całej rozmowy posłuchasz także tutaj:

 
Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj