Lechia i Stal stworzyły w 15. kolejce reklamę piłkarskiej Ekstraklasy. 6 goli, większość niecodziennej urody i ofensywny, otwarty futbol w całej rozciągłości, zrobiły wrażenie nie do zatarcia na długo. Gdańszczanie mogli wywieźć z Podkarpacia 3 punkty, ale poza znakomitą ofensywą, mieli także kulejące „tyły”, tracąc w końcówce 2 bramki na wagę remisu. Sędzia Tomasz Kwiatkowski powiedział kapitanom na odprawie przed pierwszym gwizdkiem, że “to jest zabawa”. Chodziło mu z pewnością o ostudzenie ewentualnych zapędów do nieczystej, agresywnej gry. Ale wyszła z tych słów prorocza zabawa w piłkę – najpierw Maksymiliana Sitka, strzelca gola dla Stali, później Ilkaya Durmusa odpowiadającego dla Lechii. Oba trafienia niezwykłej urody, choć ze smutkiem należy przyznać, że udziałowcem gola dla Stali był wychodzący na przedpole Dusan Kuciak.
ZATAŃCZYŁ ZE STALĄ
Do niedawna z dwójki włoskich braci tylko Stefano Terrazzino znany był w Polsce. Brat piłkarza Lechii to tancerz-celebryta, którego niebawem skalą popularności może przebić Lechista. Oto bowiem po pierwszych perturbacjach zdrowotnych, ma wreszcie pełnię sił, a zamienia ją na maksymalną efektywność. W Mielcu wydawało się, że czasami jest niewidoczny, że czeka na moment, być może jest zbyt pasywny. Szybko się jednak okazało, że znowu miał to coś, rozliczać się go będzie z bramek, a tym razem dorzucił do puli dwie, utrzymując w Lechii imponującą średnią 2 goli na mecz. I tylko szkoda, że wcześniej Stefano nie reklamował umiejętności brata – może znacznie wcześniej niż w wieku 30 lat, do Gdańska trafiłaby taka perełka.
Drużyna Tomasza Kaczmarka remisując w Mielcu 3:3, wciąż nie znalazła pogromcy pod jego wodzą w lidze. To już seria ośmiu meczów, ale najbardziej z tego imponuje jakość w ofensywie, mnogość zagrań, swoboda kreacji. Lekkością popisuje się Durmus, optymalne miejsce na murawie znajduje dla siebie Flavio, a do tego Terrazzino, Conrado i Makowski dopełniają całości. W tej układance niewiele jest słabszych ogniw. Przeciwko Stali być może więcej można by oczekiwać od Kryeziu. Zestawiając jednak plusy z minusami, przewaga tych pierwszych jest po prostu imponująca.
OBRONA (NIE)KONIECZNA
To jednak tylko peany na cześć ofensywy. Im jednak bliżej „tyłów”, tym gorzej. Bramkę numer jeden dla gospodarzy wyjaśniliśmy – błąd Kuciaka. Bramka numer dwa – błąd Żukowskiego. Bramka numer trzy – kuriozalne podanie Żukowskiego do rywala. Im więc bliżej bramki Słowaka znajdowała się futbolówka, tym robiło się goręcej. Można więc żałować, że tak dobra dyspozycja ofensywna i przewaga dwóch bramek, zostały zmarnowane niefrasobliwością w ostatnich 30 minutach.
REKLAMA EKSTRAKLASY
Trzeba jednak też oddać – to była genialna reklama Ekstraklasy. Obaj rywale grali o pełną pulę, nie odpuścili tracąc gole, a sytuacjami z jednej i drugiej strony, można by obdzielić spokojnie trzy inne mecze rodzimej elity. Podział punktów wydaje się sprawiedliwy,ale cieszyć będzie bardziej gospodarzy, co można było wywnioskować także z reakcji trybun po końcowym gwizdku arbitra. A biało-zieloni? Są tymczasowym liderem i będą oglądać się na Lecha Poznań. Jeśli wyeliminują prote błędy w obronie, nadal nie będą przegrywać.
15. kolejka PKO BP Ekstraklasy: Stal Mielec – Lechia Gdańsk 3:3 (1:2)
Bramki: Sitek 13, Tomasiewicz 65’(k), Mak 77’; Durmus 37’, Terrazzino 45+1, Terrazzino 59’
Stal: Strączek – Matras, Żyro, De Amo – Wrzesiński, Kort, Tomasiewicz, Getinger – Sitek, Mak – Piasecki
Lechia: Kuciak – Pietrzak, Tobers, Kopacz, Żukowski – Makowski, Kryeziu – Conrado, Terrazzino, Durmus – Paixao.
Paweł Kątnik