Piłkarze Arki udanie zainaugurowali sezon Fortuna 1. Ligi. Po trudnym meczu pokonali Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:0. Bohaterów było kilku, ale chyba największym Karol Czubak, który pod nieobecność Huberta Adamczyka wziął odpowiedzialność na swoje barki i wykreował decydującą akcję.
Ryszard Tarasiewicz mówił przed rozpoczęciem sezonu, że jego zespół jest dobrze przygotowany, a ewentualny poślizg w kwestii gotowości fizycznej, będzie niewielki. Poślizg może i był niewielki, ale za to bardzo konkretny, bo w pierwszej połowie meczu z Podbeskidziem żółto-niebiescy wyglądali bardzo źle.
SZANSE PODBESKIDZIA
Gospodarze częściej utrzymywali się przy piłce, z większą łatwością stwarzali sytuacje, w defensywie właściwie nie mieli problemów, bo grający na skrzydłach młodzieżowcy – Kacper Skóra i Marcel Predenkiewicz – nie radzili sobie z przeciwnikami. Bielszczanie mogli i powinni szybko wyjść na prowadzenie. Michał Janota głową znakomicie dograł w polu karnym do zupełnie niepilnowanego Maksymiliana Sitka. Ten przyjął, huknął, ale trafił tylko w słupek. Chwilę później Janota był bliski zaskoczenia Kacpra Krzepisza centrostrzałem, ale bramkarz zdołał sparować piłkę na rzut rożny.
Tak naprawdę Arka ożywiła się dopiero w samej końcówce pierwszej połowy, kiedy przez chwilę grała w przewadze. Predenkiewicz w końcu znalazł trochę przestrzeni na boku, dobrze dośrodkował, ale zamykający akcję z prawej strony Skóra głową uderzył niecelnie. Chwilę później Predenkiewicz sam strzelał, jednak bez zarzutu spisał się bramkarz Matvei Igonen.
CZUBAK BOHATEREM
Gra Arki ruszyła nieco po przerwie, ale gdynianie potrzebowali kogoś, kto zrobi różnicę. Nie mogli liczyć na Huberta Adamczyka, który leczy kontuzję i nie znalazł się w kadrze na to spotkanie. Odpowiedzialność wziął na siebie Karol Czubak. Najpierw próbował strzelać, ale uderzył w słupek, dobitki Skóry i Predenkiewicza zostały zablokowane, gospodarze mieli w tych sytuacjach mnóstwo szczęścia. Czubak wziął się więc za rozgrywanie. Zszedł do boku, ograł obrońcę, ruszył do linii końcowej i dograł jak rasowy skrzydłowy. Głową tym razem nie pomylił się Skóra i dał Arce prowadzenie 1:0.
ZAWIÓDŁ ALEMAN
Końcówka meczu mogłaby być spokojna, bo w 82. minucie znakomicie zachował się Jerzy Tomal. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego zamykał akcję, trącił piłkę głową, a wpadł w niego Joan Roman. Sędzia się zawahał, ale podyktował ostatecznie rzut karny. Do piłki podszedł Christian Aleman, ale uderzył w sposób sygnalizowany, Igonen pewnie obronił i utrzymał bielszczan w grze.
Podbeskidzie oczywiście próbowało jeszcze ruszyć, rozegrało nawet kilka akcji, realnie nie zagroziło już jednak Krzepiszowi. Gdynianie byli lepiej zorganizowani niż przed przerwą, potrafili też utrzymać się przy piłce na połowie przeciwnika i zaatakować go pressingiem. Do końcowego gwizdka dotrwali bez wielkich nerwów, poza jedną sytuacją, w której błąd popełnił Przemysław Stolc. Bartosz Bernard uderzył jednak fatalnie.
Arka dobrze rozpoczęła sezon, ale trzeba też zaznaczyć, że wynik jest lepszy niż gra. Gdynianie mają trzy punkty i mnóstwo materiału do analizy, bo po prostu muszą grać lepiej.
Tymoteusz Kobiela