Rywale byli poza zasięgiem. Polscy siatkarze przegrali z Włochami w finale mistrzostw świata

(Fot. PAP/Łukasz Gągulski)

Polskim siatkarzom nie udało się powtórzyć wyczynów Włochów i Brazylijczyków i trzeci raz z rzędu zostać mistrzami świata. W finale w katowickim Spodku biało-czerwoni przegrali z Italią 1:3 (Polska – Włochy 1:3 (25:22, 21:25, 18:25, 20:25). Włosi zostali mistrzami po 24 latach przerwy.

Od początku meczu lepiej na parkiecie czuli się Włosi. To oni mieli delikatną przewagę, potrafili bronić się w stylu, którym w półfinale imponowali Brazylijczycy, Goście prowadzili nawet 21:17. Nikola Grbić poprosił o przerwę i po niej Polacy zdobyli trzy punkty z rzędu, ruszyli do odrabiania strat. Grę przerwał Ferdinando De Giorgi, ale po powrocie na parkiet asem serwisowym popisał się Mateusz Bieniek i już był remis. Od 22:22 Polacy grali bez rozgrywającego, na parkiecie byli Bartosz Kurek i Łukasz Kaczmarek, ale poradzili sobie znakomicie. Raz bardzo trudną piłkę skończył Kurek, a kolejne dwie akcje rozstrzygnął Aleksander Śliwka. Biało-czerwoni wygrali 25:22.

ZASTÓJ I ZAPAŚĆ

Polacy w drugim secie mieli bardzo komfortową sytuację, prowadzili 20:17 i wpadli w dół, z którego już nie wyszli. Od tego momentu rywale zdobyli 8 punktów, a gospodarze tylko jeden. Przestało funkcjonować przyjęcie i to kosztowało nasz zespół stratę seta.

Przyjęcie nie funkcjonowało też w trzecim secie. Do stanu 15:16 było jeszcze nie najgorzej, ale od tego momentu gra biało-czerwonych kompletnie się rozsypała. Polacy przyjmowali na drugą stronę, mieli ogromne problemy ze skończeniem pierwszej akcji, a Włochów tylko to napędzało. Grbić szukał impulsów, wprowadził Łukasza Kaczmarka, Bartosza Kwolka, Grzegorza Łomacza i Tomasza Fornala, ale obrazu gry nie zmienił. Włosi wygrali 25:18 i w meczu prowadzili już 2:1.

WŁOCHOM WYCHODZIŁO WSZYSTKO

Czwarty set miał być nowym otwarciem, kibice szykowali się na kolejny horror w tie-breaku, ale Włosi byli niemożliwi. W obronie podbijali piłki, których nie mieli prawa podbić. W ataku wychodziło im wszystko. Mogli ryzykować, bo mieli komfort, prowadzili właściwie od samego początku. Grbić rotował na pozycji rozgrywającego, ale ani Janusz, ani Łomacz nie zbliżali się do poziomu Gianellego. Włoski rozgrywający wyglądał przy Polakach jak wirtuoz. Gubił blok, kiwał, nawet atakował. Nam zdobycie każdego punktu przychodziło z ogromnym trudem. Włosi mieli trzy- czteropunktowe prowadzenie i dobrze go pilnowali, korzystali z błędów Polaków, a czasem też i szczęścia.

Ostatecznie Włosi wygrali czwarty set 25:19, cały mecz 3:1 i po 24 latach wrócili na tron. Italia znów na szczycie siatkarskiego świata. Polacy po ośmiu latach panowania zostali zmuszeni do abdykacji, zdobyli wicemistrzostwo. Jest ogromny niedosyt, Polacy rozpuścili i rozpieścili kibiców triumfami w ostatnich latach. Przyszedł czas na Włochów, ale wicemistrzostwo trzeba i tak uznać za sukces, choć teraz trudno będzie go docenić.

Polska – Włochy 1:3 (25:22, 21:25, 18:25, 20:25)

Tymoteusz Kobiela

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj