Ogromne emocje w meczu Trefla z Asseco Resovią. Gdańszczanie postawili się wyżej notowanemu rywalowi, powalczyli, ale ugrali tylko punkt. Przegrali 2:3 (25:20, 23:25, 25:23, 19:25, 13:15). Porażka nie zmienia faktu, że był to wielki dzień dla Mariusza Wlazłego, który rozegrał 500. mecz w ligowej karierze.
Od początku mecz był bardzo wyrównany. W pierwszym secie kluczowy był moment od stanu 14:13. W pole zagrywki poszedł Karol Urbanowicz i zrobił dużą różnicę. Po jego pierwszym serwisie blokiem popisał się Patryk Niemiec, kolejny cios był już bezpośrednim asem, a po jeszcze następnym gdańszczanie postawili potrójny blok. Przy 17:13 rywale przerwali grę, ale już do końca się nie „odkręcili”. Przegrali 20:25.
WIELKI WYCZYN WLAZŁEGO
Druga partia długo również była bardzo wyrównana, do niemal samej końcówki wynik pozostawał sprawą otwartą. Trefl przegrywał 19:20 i zanotował fatalny przestój. Rywale skończyli swoją akcję, w kolejnej nie zapunktował Karol Urbanowicz, rzeszowianie wyprowadzili kontrę i było 19:22. Wtedy na parkiecie pojawił się Mariusz Wlazły i tym samym rozegrał 500. mecz w PlusLidze. Wielkie osiągnięcie i ogromne gratulacje. Kariera legendy polskiej siatkówki jest dłuższa niż historia Trefla Gdańsk. Poza Wlazłym co najmniej 500 meczów rozegrali tylko Paweł Woicki i Michał Ruciak.
Wracając do spotkania, w kolejnej akcji nieskuteczny był Bartłomiej Bołądź, a kontrę skończył Maciej Muzaj, chwilę później w analogicznych rolach wystąpili Mariusz Wlazły i Thibault Rossard. Goście prowadzili 24:19. Wydawało się, że jest pozamiatane, ale Trefl jeszcze ruszył. Najpierw trafił Urbanowicz, później zablokował Kampa. Rossard pomylił się w ataku, a po chwili zablokował go Urbanowicz i gdańszczanie złapali już kontakt, było 23:24. Do remisu nie udało się jednak doprowadzić, Muzaj skutecznym atakiem zakończył partię.
KONTROWERSJE SĘDZIOWSKIE
Trzeci set to jeszcze inna historia. Trefl świetnie grał w obronie, podbił aż 10 piłek i od początku miał inicjatywę. Słabszy fragment od 20:17 sprawił jednak, że zrobiło się 21:21. Było nerwowo, nie pomagał też fakt, że ze względów technicznych mecz odbywał się bez weryfikacji wideo, a kilka sędziowskich decyzji wzbudziło ogromne kontrowersje. Więcej zimnej krwi mieli ostatecznie gdańszczanie, wygrali 25:23.
Gospodarze znakomicie rozpoczęli też czwarty set, było 3:0, ale równie szybko goście doprowadzili do remisu. Kolejny zastój w grze Trefla sprawił, że gdańszczanie od stanu 10:11 przeszli na 10:15. Były momenty, ale nic więcej. Tej przewagi Asseco Resovia nie mogła już roztrwonić, wygrała 25:20 i doprowadziła do tie-breaka.
W nim na początku przewagę Treflowi dał punktową zagrywką Wlazły. W kolejnej akcji blok dołożył Kampa i było 5:3. To skromna przewaga, ale w tie-breaku bardzo cenna. Rzeszowianie dzięki dobrej zagrywce jeden punkt odrobili i przy zmianie stron było 8:7. Trwała walka punkt za punkt, aż przy 10:10 Muzaj zatrzymał Wlazłego blokiem, w tym momencie inicjatywę przejęli goście, a Igor Juricić natychmiast przerwał grę. Po powrocie na parkiet rzeszowianie dobrze popracowali blokiem, akcję skończył znów Muzaj. Odpowiedział w ataku Wlazły, było 11:12, a do remisu blokiem doprowadził Urbanowicz. W tej chwili o czas poprosił Giampaolo Medei. Po niej jego zespół dobrze zagrał w pierwszym tempie, a w kolejnej akcji znów zatrzymał Wlazłego. Asseco Resovia miała dwie piłki meczowe. Pierwszą Trefl obronił, ale przy drugiej okazji DeFalco obił blok i zakończył mecz.
Gdańszczanie powalczyli, po raz pierwszy w sezonie ugrali cokolwiek w meczu z drużyną, którą muszą gonić w ligowej tabeli. Wystarczyło na tyle, by wywalczyć punkt. Trefl kontynuuje meczowy maraton. Już w niedzielę o 17:30 zagra w Warszawie z Projektem.
Tymoteusz Kobiela