Dwa złote kopnięcia Bartosza Rymaniaka. Arka odwróciła losy meczu i wygrała z Zagłębiem Sosnowiec

(Fot. Agencja KFP/Mateusz Słodkowski/Trojmiasto.pl)

Bartosz Rymaniak został w Sosnowcu jednym z bohaterów Arki. To jego dwa świetne dotknięcia piłki wyciągnęły żółto-niebieskich z naprawdę głębokiego dołu. Dzięki nim gdynianie odrobili straty i wiosnę w Fortuna Pierwszej Lidze rozpoczęli od pokonania Zagłębia Sosnowiec 2:1.

Pierwszym świetnym zagraniem Rymaniaka było dośrodkowanie, wypieszczone ciasteczko, po którym głową uderzał Karol Czubak. Michał Gliwa odbił jeszcze piłkę, ale Kacper Skóra był w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie i bez problemów dobił. Pięć minut później, w 62., Rymaniak dopadł do spadającej w polu karnym rywala piłki, idealnie złożył się do strzału wolejem i dał swojemu zespołowi prowadzenie. To były dwa perfekcyjne zagrania doświadczonego zawodnika.

Jak wspomnieliśmy, wyciągnął Arkę z tarapatów, bo gdynianie przegrywali od 50. Minuty. Idealne dośrodkowanie Filipa Borowskiego wykończył Szymon Sobczak. Walkę o pozycję z napastnikiem przegrał Ołeksandr Azacki.

KAJZER W ZNAKOMITEJ FORMIE

Po wyjściu na prowadzenie gdynianie nabrali animuszu, mieli więcej wiary w swoje umiejętności i lepiej wychodziły im ofensywne próby. Nie było w tym systemu, planu na grę, ale były indywidualności i choćby Czubak mógł trafić na 3:1. Gospodarze jednak również stwarzali sobie sytuacje i wystawiali Daniela Kajzera na naprawdę ciężkie próby. Najwięcej zagrożenia stwarzał Sobczak, ale bramkarz żółto-niebieskich interweniował znakomicie i więcej nie dał się zaskoczyć.  W końcowych minutach gdynianie musieli drżeć, ale ostatecznie utrzymali prowadzenie.

FATALNA PIERWSZA POŁOWA

To wszystko działo się w drugiej połowie. Jeżeli chodzi o pierwszą to najlepiej byłoby ją po prostu przemilczeć. Arka grała fatalnie, nie miała pomysłu na to, jak przejąć inicjatywę, nie radziła sobie ani z piłką, ani bez niej. Gospodarze jakością również nie powalali, ale potrafili poważnie przetestować Kajzera. Ten spisywał się bardzo dobrze choć raz chyba zlekceważył uderzenie Boneckiego, ale uratowała go poprzeczka. Znakomity refleks pokazywał w innych sytuacjach, nawet jeżeli rywale uderzali z pozycji spalonych. Kajzer wrócił do bramki w znakomitym stylu.

Są więc pozytywy, jak postawa bramkarza czy fakt, że gdynianie potrafili odrobić straty, są też sygnały alarmujące, a właściwie jeden wielki – cała pierwsza połowa. Dla trenera Hermesa najważniejsze będą pewnie trzy punkty zdobyte w debiucie, ale pracy do wykonania jest mnóstwo.

Tymoteusz Kobiela

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj