Rzuty karne powoli stają się specjalnością szczypiornistów MMTS-u. Kwidzynianie już po raz czwarty w ośmiu meczach tego sezonu kończyli spotkanie serią pojedynków. Po raz trzeci musieli uznać wyższość rywala. Gwardia Opole w karnych wygrała 3:2, w podstawowym czasie gry był remis 27:27.
Do przerwy wszystko wyglądało dobrze. Młody zespół Bartłomieja Jaszki napędzany entuzjazmem przeważał w Opolu i zasłużenie prowadził z Gwardią 15:12. Drugą rozpoczął jednak bardzo kiepsko i po pierwszych czterech ofensywnych akcjach rywali już przegrywał.
Mecz się wyrównał, ale w ostatniej minucie kwidzynianie mieli wszystko w swoich rękach. Do końca pozostało 60 sekund, piłka była po stronie MMTS-u, który grał jednak bojaźliwie. Jaszka przerwał grę, zawodnicy nawzajem się motywowali. Skończyło się jednak faulem rywali przy grze pasywnej, rzutem przez mur – nieskutecznym. Gospodarze dostali więc jeszcze kilkanaście sekund na wyprowadzenie swojej akcji, czas roztrwonili i ratowali się nieprzygotowanym rzutem, również bez efektu.
KARNE DLA GOSPODARZY
Było więc 27:27, wybrzmiała syrena, trzeba było rozgrywać rzuty karne. Skuteczność nie była najmocniejszą stroną obu zespołów, w pierwszych pięciu seriach tylko dwaj zawodnicy Gwardii i MMTS-u pokonali bramkarzy, trzeba było rozpocząć drugą serię. Podobnie jak w pierwszej serii – nie pomylił się Mateusz Jankowski. Piłkę przejął więc Mateusz Kosmala. Pierwszą serię rozpoczął nieskutecznie, trafił w słupek. W drugiej to powtórzył i tym samym zakończył cały mecz.
Gwardia Opole – MMTS Kwidzyn 27:27 (karne: 3:2)
Tymoteusz Kobiela