Były błędy w obronie, ale też sporo jakości w ataku. Lechia pewnie pokonała wicelidera

(Fot. Agencja KFP/Krzysztof Mystkowski)

Od początku sezonu wiadomo było, że Lechia może mieć problemy w defensywie, że długo będzie pracowała na to, żeby być zespołem zgranym, ale też, że jakości indywidualnej w ofensywie będzie miała sporo. I mecz w Tychach każdą z tych tez potwierdził. Jakości z przodu było więcej niż dziur z tyłu Lechia wygrała 3:1.

Minusy? Sytuacja kadrowa i kolejny występ Dominika Piły na prawej obronie. To nie jest pozycja dla niego, a najdobitniej potwierdziła to sytuacja z 52. minuty. Po dośrodkowaniu z kilkudziesięciu metrów Bartosz Śpiączka z łatwością „przeskoczył” piłę i pokonał Bogdana Sarnawskiego. Piłka leciała i płakała, ale napastnik i tak bez problemów wygrał pozycję. A błędy defensywa popełniała też wcześniej, bo choćby już na początku meczu Rumin doszedł do świetnej pozycji, ale głową spudłował. Nie przypilnował go Andrei Chindris.

REWELACYJNA FORMA KHLANA

Plusy? To był gol na 1:1, bo w pierwszej części meczu Maksym Khlan po znakomitej indywidualnej akcji otworzył wynik. Przyjął długie podanie, wygrał dwie przebitki, ograł łącznie czterech rywali i nie przeszkodził mu nawet Camilo Mena. Khlan ładnym strzałem trafił na 1:0. Po przerwie tyszanie zdołali jednak wyrównać, ale tutaj mamy drugi plus – Rifeta Kapicia. Tuż po straconym golu zdecydował się na solową akcję. Zaszachował kilku rywali i uderzył zza pola karnego. To nie był czysty strzał, Kapiciowi pomógł też delikatny rykoszet i słabsza interwencja Macieja Kikolskiego. Ale popracował mocno na bramkę i było 2:1.

A niedługo później już 3:1, bo Tomasz Neugebauer odzyskał piłkę, ruszył do kontrataku i w idealnym momencie oddał do Tomasa Bobcka, a ten spokojnie podwyższył. Zaryzykował, czekał do końca, ale podał w idealnym momencie, by uniknąć spalonego.

Szymon Grabowski mówił niedawno, że jedną z wad jego zespołu jest brak umiejętności domykania meczów. W Tychach, patrząc na wynik, to się udało. Ale patrząc na przebieg gry – nie do końca. Gospodarze jeszcze próbowali, nawet bardzo konkretnie. Dobrze wyglądało uderzenie Bierońskiego z 16 metrów, ale leciało w środek i Sarnawski musiał sobie z nim poradzić. Zrobił to efektownie, popracował na notę, ale tak naprawdę spełnił swój obowiązek. Chwilę później po długim zagraniu zatrzymał strzał Śpiączki, znów był dobrze ustawiony.

Lechia próbowała grę uspokoić w środku, na bokach szukała jeszcze przewag i stworzenia zagrożenia. Khlan imponował luzem i fantazją, po jego akcji rzut wolny wywalczył Kacper Sezonienko. Groźnie uderzył Łukasz Zjawiński, ale Kikolski sparował na rzut rożny. Więcej konkretów już nie było. Gospodarze byli bezzębni, Lechia miała możliwości, ale była już mocno rozluźniona i brakowało finalizacji. Skończyło się zasłużonym, pewnym zwycięstwem. Już trzecim z rzędu, które plasuje biało-zielonych na trzecim miejscu w tabeli. Do liderującej Odry Opole Lechia traci dwa punkty, do Arki Gdynia – tylko jeden.

Tymoteusz Kobiela

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj