Czarni Słupsk wygrali w Warszawie i głośno zapukali do górnej ósemki Orlen Basket Ligi

(Fot. P. Przyborowski)

Grupa Sierleccy Czarni Słupsk zbliżyli się do czołowej ósemki Orlen Basket Ligi, pewnie pokonując w stolicy Dziki Warszawa 96-83.

Czarni zagrali na pewno najlepszą pierwszą kwartę w tej części sezonu. To, jak zawodnicy dzielili się piłką, właściwie należałoby wpisać do podręcznika gry w koszykówkę. Jakby tego było mało, zespół trafił pięć pierwszych rzutów za trzy i siedem z ośmiu w pierwszej kwarcie. Michalak, Michalak, Michalak, Tigue i Caffey i ponownie Tigue. Czarni byli nie do zatrzymania w pierwszych dziesięciu minutach, prowadząc po pierwszej kwarcie 30-15. Gdy do zdobywania punktów włączyli się kolejni gracze, przewaga rosła. Nie mylił się Michał Michalak, który w dwóch kwartach zdobył 20 punktów, trafiając z gry wszystkie rzuty-6/6 i również wszystkie rzuty wolne 3/3. Co szokujące, Czarni mieli po dwóch kwartach aż 19 asyst przy czterech stratach zespołu. Zawodnicy Mantasa Cesnauskisa trafili jedenaście z piętnastu rzutów za trzy punkty w pierwszych dwóch kwartach.

W Dzikach odgryzać się punktowo próbowali tylko Mateusz Szlachetka, który zdobył sześć punktów i Dominic Green, który trafił cztery z pięciu rzutów za trzy punkty.

W trzeciej i czwartej kwarcie Czarni wciąż kontrolowali mecz. Choć skuteczność gry spadła, to jednak goście utrzymywali kilkunastopunktową przewagę. Dziki Warszawa próbowały bronić na całym parkiecie, utrudniając wyprowadzenie ataku, ale zespół Cesnauskisa, spokojnie rozrzucając piłkę, wychodził spod presji za każdy razem. Imponował też Mike Caffey, który brał cześć akcji na siebie, kończąc je punktami, często równo z syreną kończącą akcję i zdobywając w meczu 27 punktów oraz pięć asyst. Michał Michalak nie trafił rzuty z gry dopiero w 25. minucie meczu, kompletując równie imponujący dorobek 27 punktów i trzech asyst. Benas Griciunas mógł zagrać bardzo dobry mecz, gdyby nie przestrzelił wszystkich pięciu rzutów wolnych. Poza tym skompletował sześć punktów, pięć zbiórek i pięć asyst. Gdyby trafiał wolne, zasłużyłby na brawa na stojąco po tym meczu.

Donatas Sabeckis znowu pokazał się jako kreator gry. Dziewięć asyst, kontrola piłki i szukanie kolegów. To może być w Czarnych brakujący do tej pory element stabilizujący grę, kontrolujący tempo i gracz, który, jako wysoki rozgrywający, może wymuszać zachowania obrony, ułatwiające grę kolegom w ataku. To może być moment, w którym Czarni na nowo urodzili się w sezonie jako zespół, bo 28 asyst drużyny musi budzić szacunek. Słupszczanie po prostu bardzo dobrze, solidnie i konkretnie wyglądali na tle Dzików Warszawa.

W końcu też drużyna Cesnauskisa ma na koncie tyle samo zwycięstw, co porażek. Bilans to 7-7.

Przemysław Woś/jk

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj