Złe początki i gonienie przeciwników – tak wyglądały ostatnie mecze Trefla. Lukas Kampa przed starciem ze Stalą Nysa mówił, że gdańszczanie muszą w końcu mocno ruszyć, od początku narzucić swoją narrację. I ruszyli mocno, ale problem w tym, że zatrzymali się po pierwszym secie. Po bardzo zaciętym meczu przegrali w Ergo Arenie 1:3 (25:23, 22:25, 24:26, 24:26).
Na trybunach około 8000 kibiców, głównie dzieci z kaszubskich szkół. Na parkiecie Trefl w dobrej formie, potwierdzający to w pierwszym secie. To była wyrównana partia, gdańszczanie mieli trochę problemów z ustabilizowaniem gry, ale po emocjonującej końcówce wygrali 25:23.
W drugiej partii rewelacyjnie ruszyli goście, prowadzili nawet siedmioma punktami, ale Trefl systematycznie gonił i doszedł na 16:16. Z 17:17 zrobiło się jednak 17:20 i tej straty już odrobić się nie udało. Stal wygrała 25:22.
EMOCJONUJĄCE KOŃCÓWKI
Odrabiać trzeba było też w trzeciej partii, ale w końcówce. To był bardzo zacięty set, dosłownie punkt za punkt. Stal wyszła na prowadzenie 22:20, później 24:22. Przy zagrywce Kewina Sasaka udało się dwa punkty odrobić, ale kolejne dwie akcje wygrali rywale, a przez to też cały set.
Trefl miał problemy z ustabilizowaniem swojej gry, a zespół z Nysy – to nic nowego – dobrze wyglądał w ofensywie. W czwartym secie uciekł z 14:15 na 15:19. Pomalowana na żółto-czarno Ergo Arena próbowała pomagać, pomogła też kontrowersyjna decyzja sędziego przy stanie 21:23. Arbiter punkt przyznał Treflowi, co mocno zdeprymowało gości. Wytracili impet, Trefl doszedł na remis. Ale to Stal miała inicjatywę i po chwili piłkę setową przy 25:24. Piłka trafiła do Macieja Muzaja, który z pełną mocą uderzył w blok, ale piłka wyszła na aut. Punkt dla gości, koniec meczu.
Trefl Gdańsk – PSG Stal Nysa 1:3 (25:23, 22:25, 24:26, 24:26)
Tymoteusz Kobiela