Początek był bardzo słaby, kolejne dwa sety – rewelacyjne. Skończyło się jednak sporym niedosytem. Siatkarze Trefla mocno postraszyli Asseco Resovię, ale ostatecznie przegrali 2:3 (19:25, 27:25, 25:23, 16:25, 11:15). By wejść do półfinałów, gdańszczanie będą musieli wygrać w Rzeszowie.
Po pierwszym secie wszystko wskazywało na to, że będzie to mecz bez wielkiej historii. Rzeszowianie byli poza zasięgiem. Przyjmowali dużo gorzej od Trefla, ale atakowali zdecydowanie lepiej. Stephen Boyer robił to, co chciał. Asseco Resovia pewnie wygrała 25:19.
TREFL ODMIENIONY
Ale w drugiej partii Trefl ruszył, zdecydowanie poprawiając się na siatce. Atakował ze skutecznością na poziomie 82%, a bezbłędny był Mikołaj Sawicki, który skończył każdy z siedmiu ataków. To doprowadziło Trefla do samej końcówki, w której prowadził 24:22. W tym momencie wielki pech dopadł Boyera, który nieszczęśliwie lądował po bloku, noga wygięła mu się w nienaturalny sposób w stawie skokowym i musiał zejść z parkietu.
Zastąpił go Jakub Bucki, a Asseco Resovia – po asie serwisowym Jakuba Kochanowskiego – doprowadziła do remisu i gry na przewagi. Od 25:25 najpierw atak skończył Sawicki, w kolejnej akcji w bloku popracował Patryk Niemiec, co pozwoliło Treflowi wyprowadzić kontrę. Skończył ją Kewin Sasak, było 27:25.
Gdańszczanie wyraźnie się rozochocili, uwierzyli, a gościom brakowało lidera ofensywy, którym był wcześniej Boyer. Kluczowy w trzecim secie był moment, w który Trefl przegrywał 14:17, a Igor Juricić poprosił o przerwę. Po niej, przy zagrywce Lukasa Kampy, gdańszczanie wyszli na prowadzenie 19:17 i już go nie oddali. Set rozstrzygnął potężnym asem serwisowym Sawicki, Trefl wygrał 25:23.
RESOVIA ODROBIŁA STRATY
Tak dobrze nie było już w czwartym secie. Rzeszowianie byli lepsi pod każdym względem – zagrywali, przyjmowali, atakowali i przede wszystkim blokowali skuteczniej. Skończyło się bardzo wyraźnym, ale też zasłużonym zwycięstwem 25:16 i doszło do tie-breaka.
Ten lepiej rozpoczęli goście, przy zmianie stron prowadzili 8:5. Nie robili niczego oszałamiającego, trzy razy zdobyli dwa punkty z rzędu i to wystarczyło, by Juricić przerywał grę przy 5:9. Rzeszowianie po przerwie już nie uciekali, ale to było za mało. Potrzeba było przełamań, czegoś extra, bo gra punkt za punkt rywalom zwyczajnie odpowiadała. Gdańszczanie tego nie znaleźli, tak samo jak sposobu na Torey’a De Falco (4 punkty w tie-breaku, 24 w całym meczu i statuetka MVP). Asseco Resovia wygrała 15:11 i cały mecz 3:2.
Trefl mocno postraszył rywali, ale ostatecznie i tak będzie musiał wygrać w Rzeszowie, by awansować do półfinałów. Sensacja jest możliwa, będzie trzeba na nią zapracować jeszcze ciężej niż na dwa sety w Ergo Arenie.
Tymoteusz Kobiela