Tomáš Bobček strzela, Lechia wraca na fotel lidera. Osłabieni gdańszczanie po nerwowej końcówce wygrali ze „Słonikami”

(Fot. Krzysztof Mystkowski / KFP)

Mieli wrócić na dobre tory i wrócili. Piłkarze Lechii po porażce z GKS-em Katowice zrehabilitowali się, pokonując Bruk-Bet Termalicę Nieciecza 3:1. Bohaterem meczu był autor dwóch goli Tomáš Bobček, ale końcówka była bardzo nerwowa. Gdańszczanie wrócili na fotel lidera Fortuna 1 Ligi, o punkt wyprzedzają Arkę Gdynia.

Lechia miała w meczu z Bruk-Betem Termalicą zareagować na to, co zrobiła w Katowicach. Zrehabilitować się, odbić i wskoczyć na pozycję lidera. Ale pierwsze fragmenty meczu nie zwiastowały niczego dobrego. Widać było w początkowym kwadransie brak Iwana Żelizki i Maksyma Chłania. Louis D’Arrigo i Kacper Sezonienko nie są aktualnie w choćby porównywalnej formie.

POCZĄTKOWE PROBLEMY

Goście przejęli inicjatywę, a gospodarze potrzebowali trochę czasu, żeby dojść do siebie. Pierwszym impulsem do innej gry była indywidualna akcja Camilo Meny. Kolumbijczyk wyjątkowo grał na lewym skrzydle. Zaszachował rywala dryblingiem, ruszył do prawej nogi i cudownie uderzył w kierunku dalszego okienka. Trafił w poprzeczkę, ale nawet gdyby zmieścił się pod nią, gol nie zostałby uznany, bo sędzia podniósł chorągiewkę.

Niedługo później po błędzie rywali piłkę przejął Tomáš Bobček i pędził na bramkę Tomasza Loski, ale uderzył tak, że golkiper przeniósł piłkę na rzut rożny. „Słoniki” też szukały swoich szans i najbliżej otwarcia wyniku był Kacper Karasek, uderzył ślicznie z rzutu wolnego, tuż przy okienku, ale trafił w zewnętrzną część słupka.

W końcu Lechia zaatakowała w swoim stylu, nagle przyspieszając akcję. Zaczął Dominik Piła, zagrał do Kacpra Sezonienki, ten do Rifeta Kapicia, a kapitan zespołu uruchomił znów Piłę, który ruszył już na wolne pole. Prawy obrońca z pierwszej piłki dograł do Bobčka, który przyjął i pewnie pokonał Loskę. To była kapitalna kombinowana akcja, od 41. gdańszczanie prowadzili.

Po przerwie zagrali w swoim stylu, oddając piłkę rywalom i szukając szybkich ataków. Ta taktyka przyniosła efekt już w 53. minucie. Mena odebrał piłkę Wiktorowi Biedrzyckiemu, który z sobie tylko znanych powodów dryblował pod własnym polem karnym, odegrał do Bobčka, ten przełożył interweniującego wślizgiem obrońcę i lewą nogą podwyższył na 2:0.

Pretensje Szymon Grabowski może mieć o to, jak jego piłkarze zareagowali na dwubramkowe prowadzenie. Cofnęli się, oddali piłkę i po chwili również kontrolę. Bruk-Bet Termalica zaczął coraz groźniej atakować i szkoleniowiec zareagował, zmieniając D’Arrigo i Sezoniekę, a wprowadzając Loup-Diwana Gueho i Jakuba Sypka.

ZMARNOWANE SYTUACJE I NERWY W KOŃCÓWCE

Zmiany uspokoiły sytuację, chociaż za każdym razem, kiedy goście dośrodkowywali piłkę ze stałych fragmentów gry, pod bramką Bogdana Sarnawskiego robiło się cieplej. Tym bardziej, że bramkarz nie wyglądał najpewniej przy wyjściach na przedpole. Tuż przed końcem regulaminowego czasu gry biało-zieloni mieli bardzo obiecujący kontratak, ale Filip Koperski długo ścigał się z rywalem zamiast oddać piłkę do Meny i został powstrzymany. Chwilę później okazję miał Jakub Sypek, uderzył jednak niecelnie w kierunku dalszego słupka.

O emocje w końcówce postanowił zadbać Andrei Chindris. Nieodpowiedzialnie wślizgiem zaatakował Macieja Wolskiego i sędzia słusznie podyktował rzut karny. Wiktor Biedrzycki efektownie strzelił pod poprzeczkę, do końca doliczonego czasu gry zostało jeszcze pięć minut i niespodziewanie zrobiło się bardzo nerwowo. Goście zaatakowali jeszcze po rzutach wolnym i rożnym, zakotłowało się też w ostatnich sekundach po aucie, ale gdańszczanie wytrzymali. Na własne życzenie najedli się nerwów, dramatu w końcówce jednak nie było.

ZJAWIŃSKI – JAK ZWYKLE – W KOŃCÓWCE

Również dlatego, że goście w ostatnich sekundach zupełnie się odsłonili i gospodarze to wykorzystali. Kapić mądrze zagrał do Meny przy linii bocznej, ten wypuścił Łukasza Zjawińskiego, który miał hektary wolnego miejsca i godziny czasu do wykorzystania. Pewnie pokonał Loskę, ustalając wynik na 3:1.Lechia miała wszystko, by pewnie wygrać mecz, ostatecznie i tak wygrała, ale końcówka pokazała, że młody zespół Szymona Grabowskiego musi jeszcze nabrać sporo doświadczenia. Na razie może się jednak cieszyć, bo znów jest na ścieżce zwycięstw i pozycji lidera Fortuna 1 Ligi.

Tymoteusz Kobiela

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj