W Treflu nie panikują, King nie jest taki straszny. „To nie jest tak, że są niepokonani”

Sopot, 31.05.2024. Zawodnik Trefla Sopot Geoffrey Groselle (P) i Morris Udeze (L) z Kinga Szczecin podczas pierwszego meczu fina³owego Ekstraklasy koszykarzy, 31 bm. (mk) PAP/Adam War¿awa

Trefl Sopot przegrał z Kingiem Szczecin inauguracyjny mecz finału Orlen Basket Ligi 73:82, ale sopocianie szybko zdiagnozowali popełnione na parkiecie błędy i liczą na przełamanie. Kolejny mecz rywalizacji toczonej do czterech wygranych w niedzielę w Ergo Arenie o 20:40. Gracze żółto-czarnych są przekonani, że mogą odmienić serię finałową.

– Byliśmy trochę nerwowi na początku meczu, pudłowaliśmy łatwe, otwarte rzuty, trafiając na zaledwie 20 procentowej skuteczności. Wiadomo, że nie da wygrać w taki sposób. King Szczecin wykorzystał nasze błędy i zdobywał łatwe punkty. Po przerwie uspokoiliśmy grę, graliśmy lepiej w ofensywie. musimy częściej utrzymywać taki rytm, bo King wykorzystuje każdą okazję, którą mu dajemy i rzuca potem łatwe punkty  – mówił nam rozgrywający Trefla Benedek Varadi. Wtórował mu najlepszy w piątek na boisku w zespole Trefla podkoszowy Geoffrey Groselle, autor 17 punktów. – Nie wiem czy uśpienie jest właściwym słowem, ale fakt, graliśmy lepiej w drugiej połowie, a  było to spowodowane zmniejszeniem liczby strat. W pierwszej połowie to była nasza zmora, King zdobywał wiele punktów – mówił Groselle.

Posłuchajcie, co do powiedzenia mieli zawodnicy Trefla.

Benedek Varadi:

Geoffrey Groselle:

Kolejne spotkanie w niedzielę o 20:40. Rywalizacja toczy się do czterech wygranych, po dwóch meczach zmagania przeniosą się do Szczecina.

Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj