Miały być dwa mecze, był tylko jeden, bo Serbowie z powodu awarii systemów informatycznych do Trójmiasta nie dolecieli. Polscy i japońscy siatkarze postarali się więc, by kibice spędzili w Ergo Arenie prawie trzy godziny. Zaserwowali pięciosetowy spektakl, zakończony zwycięstwem Japończyków 3:2.
Pierwszy set zwiastował przewagę i zwycięstwo Polaków. Biało-czerwoni niesamowicie „kopali” zagrywką, rywale nie potrafili sobie z nią poradzić i przegrali 23:25. Kolejne dwie partie pokazały jednak, że Japończycy też mają swoje argumenty.
Kiedy tylko przyjęli piłkę co najmniej przyzwoicie, grali szybko i z łatwością rozrzucali blok Polaków. Często grali przez środek, z pierwszej czy drugiej linii, a na prawym skrzydle szalał Nishida. Efekty? Wygrane dwa sety do 20 i 19.
Polacy otrząsnęli się w czwartym, szybko wypracowując sobie przewagę i wygrywając znów 25:23. W tie-breaku też mieli jednak problemy, co tylko rozgrzało kibiców na trybunach. Przy ich oszałamiająco głośnym dopingu doprowadzili do remisu i gry na przewagi. Goście mieli inicjatywę i trzy piłki meczowe, wykorzystali trzecią, wygrywając 17:15, a cały mecz 3:2.
Niezależnie od wyniku, Nikola Grbić ma o czym myśleć. Do Igrzysk Olimpijskich został już tylko tydzień, a podczas próby generalnej Polacy wypadli co najwyżej przeciętnie.
Polska – Japonia 2:3 (25:23, 20:25, 19:25, 25:23, 15:17)
Tymoteusz Kobiela