Trzynastka nie była szczęśliwa. Nie była też pechowa i właściwie – nie była w żaden sposób szczególna. Trefl Sopot z Buducnostią Podgorica rozegrał kiepski, nudnawy mecz, w którym nawet momentami nie był blisko sukcesu. Skończyło się porażką 69:81 – już trzynastą w tym sezonie tych rozgrywek.
Były już takie mecze Trefla w Eurocupie, podczas których można było się łudzić, a po ich zakończeniu – gdybać. Wiele nie brakowało, zadecydowała końcówka, to mogło być zwycięstwo. Jedno z trzech, może czterech zwycięstw. Łączy te mecze fakt, że żadne się oczywiście zwycięstwem nie zakończyło. I tylko ten fakt łączy je z meczem z Buducnostią Voli Podgorica, bo sopocianie nie byli w tym spotkaniu nawet blisko sukcesu.
DOBRY TYLKO POCZĄTEK
A zaczęło się nieźle, od trójki Jarosława Zyskowskiego, wyrównanej gry i remisu 9:9. To był ostatni remis. Dziesięciopunktowy serial pozwolił gościom wyjść na prowadzenie 17:9, którego nie oddali już do końcowej syreny. W swoich najlepszych chwilach Trefl potrafił zmniejszyć stratę do czterech punktów. W tych najgorszych dystans wynosił nawet 23 „oczka”. Po tym, jak w czwartej kwarcie nie działo się już nic szczególnego, a goście wyglądali chwilami, jakby traktowali to jak trening, skończyło się 69:81.
Emocji było jak na lekarstwo, a z kronikarskiego obowiązku odnotujmy jeszcze powrót Dariusa Motena do gry w koszulce Trefla. Kolejne spotkanie sopockiego zespołu w niedzielę o 17:30. To będzie wyjazdowe starcie z Dzikami Warszawa.
tko