Tym, którzy obejrzeli to spotkanie, trzeba gratulować i współczuć. Arka ze Zniczem nie stworzyły widowiska, którym można byłoby się zachwycić lub chociaż obejrzeć z czystą przyjemnością. Momentami było brzydko, momentami też nudno, ale było i kilka niezłych okazji. Tylko jedną udało się spuentować. Bohaterem Arki został Joao Oliveira, bo to dzięki niemu żółto-niebiescy wygrali 1:0.
Strata Karola Czubaka musiała być bolesna. Znaczył dla Arki tak dużo, że po jego odejściu została ogromna dziura. Jordan Majchrzak może ma inne atuty i w niektórych kwestiach jest lepszy, ale ogólnie, jako napastnik, na pewno na poziomie Czubaka nie jest. Zastępcą miał być Szymon Sobczak, w końcu jako pierwszoplanowy snajper. W dwóch pierwszych meczach zagrał jednak anonimowo, a w Pruszkowie Dawid Szwarga podziękował mu już po przerwie.
Trudno dziś zachwycać się grą Arki. Można ją docenić, bo żółto-niebiescy dobrze organizują się w obronie i trudno ich pokonać, a grają przecież mało ekskluzywnym duetem stoperów Przemysław Stolc – Ołeksandr Azacki. To nawet nie jest para rezerwowa, to para awaryjna. Mimo to ani Polonia Warszawa, ani Znicz Pruszków nie potrafiły pokonać Damiana Węglarza. Znicz do siatki nawet trafił, ale sędzia po weryfikacji VAR-u uznał, że Dominik Sokół faulował bramkarza.
SZANSE ZNICZA, RAJD OLIVEIRY
Świetne sytuację mieli Filip Kendzia i Oskar Koprowski. Ten pierwszy w pierwszej połowie po dośrodkowaniu z lewej strony doszedł do uderzenia głową. Miał zdecydowanie zbyt dużo przestrzeni, ale uderzył niecelnie – piłka po koźle przeszła nad poprzeczką. W drugiej części to Koprowski próbował głową, tym razem po rzucie rożnym, ale znakomicie spisał się Węglarz, zatrzymując piłkę tuż przy słupku.
Wszystko co najważniejsze dla Arki wydarzyło się w 20. minucie, a było autorstwa Joao Oliveiry. Ruszył lewą stroną, bezczelnie minął dwóch rywali korzystając ze swojej szybkości i uderzył technicznie w stronę dalszego słupka. Piłka odbiła się jeszcze od nogi Filipa Kendzi i to zmyliło bramkarza na tyle, że nie był w stanie interweniować.
Wcześniej skrzydłowy po indywidualnej akcji został zatrzymany przez Misztala. Próbował też Michał Rzuchowski, ale niecelnie, a blisko szczęścia był również, już w drugiej połowie, Azacki, ale po rzucie wolnym głową uderzył niecelnie. Zabrał też świetną okazję Stolcowi, który mógłby akcję zamknąć.
ARKA NIE PORYWA
Arka Dawida Szwargi na razie rozczarowuje. Potrzeba oczywiście czasu na wprowadzenie zmian i rozwój zespołu, ale oba mecze były poniżej oczekiwań. Trzeba docenić cenne wyjazdowe zwycięstwo, ale gdynianie stworzyli zdecydowanie zbyt mało zagrożenia, a w końcowych minutach pozwolili też Zniczowi na to, by postraszył Węglarza. Skończyło się happy-endem, gdynianie wytrzymali do końca i zwyciężyli 1:0.
Tymoteusz Kobiela





