W pierwszej połowie Lechia miała pod kontrolą niemal wszystko. Nie panowała tylko nad własną skutecznością, ale i tak prowadziła do przerwy 1:0. W drugiej części dopuściła Górnik Zabrze do głosu i ostatecznie oddała mu trzy punkty. Biało-zieloni przegrali 1:2.
Pierwsza połowa była w wykonaniu Lechii niemal znakomita. Biało-zieloni całkowicie zneutralizowali ofensywę Górnika, który nie oddał ani jednego celnego strzału. Sami atakowali z niezłym rozmachem i kreowali sytuacje. Blisko gola był po rzucie rożnym Tomas Bobcek, ale Filip Majchrowicz efektownie przeniósł piłkę nad poprzeczką. Jeszcze lepszą szanse miał Camilo Mena. W 37. Minucie Kolumbijczyk wykonywał rzut karny, który chwilę wcześniej wywalczył Bogdan Wjunnyk. Ukraiński napastnik wyprzedził Dominika Szalę i obrońca Górnika kopnął Wjunnyka w nogi. Mena stanął oko w oko z Majchrowiczem, ale bramkarz gości znów był lepszy.
DOSKONAŁY STRZAŁ KAPICIA
Defensywę zabrzan Lechia sforsowała w samej końcówce pierwszej połowy. Rifet Kapić opanował piłkę przed polem karnym, ruszył do prawej nogi, złamał akcję do lewej i ładnym, technicznym strzałem umieścił piłkę tuż przy dalszym słupku. Tym razem Majchrowicz nawet nie interweniował. Było więc 1:0, a pretensje gospodarze mogli mieć do siebie tylko o nieskuteczność.
KATASTROFA W DRUGIEJ POŁOWIE
Drugą część meczu zaczęli jednak fatalnie i szybko stracili prowadzenie. W 48. Minucie Bobcek stracił piłkę w środku boiska. Górnik ruszył z kontrą, którą Lukas Podolski wykończył po podaniu Taofeeka Ismaheela. To był pierwszy celny strzał gości w meczu. Z tym kryzysowym momentem biało-zieloni zupełnie sobie nie poradzili. Zaczęli mocno atakować, ale jednocześnie coraz bardziej się odsłaniali. I kiedy Górnik ruszył z akcją w 59. minucie, Erik Janża został zupełnie niepilnowany na lewym skrzydle. Dopadł do piłki, przymierzył i zmieścił ją w okienku bramki. Miał znakomitą sytuację i idealnie ją wykończył.
Ekipie Johna Carvera mecz zupełnie się rozpadał. Straciła kontrolę w środku boiska, gra przypominała typowe podwórkowe „kopanie” i aż dziwne, że Górnik takiej przestrzeni nie wykorzystał. Najbliżej podwyższenia był Podolski, ale próbował prawą nogą i trafił tylko w słupek. Sytuację uspokoiły nieco trzy zmiany, konkretnie zdjęcie Wjunnyka, Tomasza Neugebauera i Antona Tsarenki, a wprowadzenie Kacpra Sezonienki, Louisa D’Arrigo i Michała Głogowskiego. Trzeba było jednak coraz mocniej atakować. Kolejną sytuację miał Mena, ale z lewej strony pola karnego uderzył niecelnie.
Z rzutu wolnego próbował Dominik Piła, ale uderzył nad poprzeczką. Tak samo jak Głogowski, który już w doliczonym czasie gry dobrze przyjął piłkę i odwrócił się w polu karnym, ale huknął na siłę i niecelnie. Kolejnych dobrych okazji już nie było, Lechia przegrała ten mecz 1:2. Biało-zieloni mogli po raz pierwszy od września opuścić strefę spadkową, ale w drugiej połowie zagrali karygodnie i zmarnowali kolejną szansę.
Tymoteusz Kobiela





