Serce klubu bije bez zmian. W Chwaszczynie futbol z duszą i bez kominów płacowych

Stadion pękał w szwach, tyle osób przychodziło nam tutaj pokibicować. Wiadomo, topowe kluby, nie tylko z regionu, przyjeżdżały. Chwaszczyno, można powiedzieć, było zablokowane, tyle kibiców tu zjeżdżało. To były najfajniejsze czasy, nasza piłka powodowała, że byliśmy bardzo rozpoznawalną marką – wspomina stare, dobre czasy Janusz Płocki, prezes KS Chwaszczyno.

Drużynę V ligi odwiedzamy na treningu przygotowawczym do sezonu. Od czasów świetności niewiele się zmieniło. Jest równo przystrzyżona trawa, są te same trybuny, które przed laty przyjechały po rozbiórce gdyńskiego stadionu przy Olimpijskiej, tak samo jak zegar, też odzyskany z tamtego obiektu.

WDZIĘCZNOŚĆ I NOWY ROZDZIAŁ

Zmieniło się tylko piłkarsko. Po III-ligowych przeciwnikach nie ma już śladu, podobnie jak po silnym składzie uznanych nazwisk reprezentujących sam KS. Dziś klub z Chwaszczyna po zaliczeniu dwóch awansów mozolnie odbudowuje dawne struktury. Już bez dużego budżetu, ale z równie wielką pasją, a do tego oglądając każdą złotówkę naokoło.

Nie będę czarować, w naszym klubie nie płacimy żadnemu zawodnikowi. Ani bokiem, ani oficjalnie. Absolutnie. Tu jest możliwość faktycznie grania na porządnej murawie, każdy otrzymuje sprzęt, chłopacy dostają jakiś zwrot na buty, czy rzeczy piłkarskie. Gdy na koniec sezonu budżet pozwala, dokładamy chłopakom na jakąś imprezę, czy przysłowiowe frytki. Często robimy imprezy integracyjne, przyjeżdża tutaj sauna, chłopacy mogą sobie raz w tygodniu skosztować tej odnowy, my za to zapłacimy – tłumaczy prezes klubu Janusz Plocki. 

KONKRETNY TRENER

Rozmawiamy w otoczeniu niezliczonych pucharów, przy akompaniamencie pokrzykiwań zaangażowanego, ukraińskiego trenera, słynącego z profesjonalizmu. O marzeniach, wdzięczności dla wieloletniego sponsora, oraz wizji na funkcjonowanie klubu po sportowej degradacji sprzed kilku lat.

Posłuchaj:

Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj