Falowanie i spadanie. Koszykarze zrobili swoje i wygrali z Austrią

Gdynia, 28.11.2025. Zawodnik reprezentacji Polski Mateusz Ponitka (C) oraz Sebastian Kaferle (2L), Jakob Lohr (L) i Sylven Landsberg (C-tył) z Austrii podczas meczu eliminacyjnego mistrzostw świata 2027 koszykarzy (Fot. PAP/Adam Warżawa)

Od „obowiązkowego” zwycięstwa nad Austrią 90:78 zaczęli eliminacje do mundialu polscy koszykarze. Żeby za trzy dni wygrywać w Hadze z Holendrami trzeba będzie jednak zagrać przede wszystkim równiej.

Oba zespoły zaczęły spotkanie bardzo nerwowo. Przez 2,5 minuty, mimo licznych prób, żadnemu z zawodników nie udało się trafić do kosza. Z okoliczności skwapliwie skorzystali niżej notowani rywale i po rzucie Sylvena Landesberga objęli prowadzenie. Jak się później okazało jedyny raz w całym meczu. Sprawy wzięli w swoje ręce liderzy naszej drużyny: kapitan Mateusz Ponitka, debiutujący w drużynie Jerrick Harding oraz niespełna 20-letni były gracz Arki Jakub Szumert. Czternaście punktów zdobytych z rzędu pozwoliło zbudować dwucyfrową przewagę.

FALOWANIE I SPADANIE

Biało-czerwoni poczuli się jednak zbyt pewnie, roszady także nie wpłynęły na utrzymanie koncentracji i dlatego pierwsza kwarta zakończyła się tylko czteropunktowym prowadzeniem. Tak jak na początku, również przez ostatnie 2,5 minuty nasi koszykarze nie zdobyli ani jednego punktu.

W drugiej kwarcie po „trójkach” Poljaka i Erseka mieliśmy remis 26:26 i trener Igor Miličić poprosił o czas, by uporządkować grę i ostudzić złe emocje.

Skutek był natychmiastowy. Po akcjach Sokołowskiego i „trójce” Ponitki odbudowaliśmy 9-punktową przewagę. W połowie kwarty było 35:26. Wynik mógłby być jeszcze lepszy, gdyby nie fatalna dyspozycja Polaków w rzutach z dystansu. Jeden z dziesięciu sprawdza się w telewizyjnym teleturnieju, ale w koszykarskich statystykach wygląda już znacznie gorzej. Goście w tym momencie mieli 7/11, co pozwoliło pozostawać w grze.

Po pierwszej połowie Polska prowadziła z Austrią jedynie 43:39, mimo iż goście trafili tylko 1 z 14 rzutów za „2”.

POŻEGNANIE SLAUGHTERA

W przerwie meczu nastąpiło uroczyste pożegnanie A.J. Slaughtera, który rozegrał w biało-czerwonych barwach prawie 100 spotkań i zdobył ponad tysiąc punktów. Amerykanin z polskim paszportem wciąż pozostaje zawodnikiem Anwilu Włocławek.

Ciśnienie podniósł wszystkim kapitan Austriaków Bogić Vujošević, który otworzył drugą połowę „trójką” i było tylko 43:42.

Gra biało-czerwonych falowała. Kilka udanych akcji Ponitki i Hardinga pozwoliło przywrócić przewagę na poziom dwucyfrowy. W 33. minucie było już 54:44, ale po chwili tylko +3. Ostatecznie kwarta dla Polaków 26:21 i przed ostatnią częścią prowadziliśmy 69:60.

W czwartej kwarcie gości dobił Harding, który w całym spotkaniu zdobył 32 punkty. To po jego udanych akcjach w 35. minucie osiągnęliśmy najwyższą od początku 16-puntową przewagę. Skończyliśmy 90:78.

Włodzimierz Machnikowski/ua

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj