Może runąć do Motławy nawet za kilka dni, tak o spichlerzu „Woli Łeb” pod koniec października mówił pomorski konserwator zabytków, zarządzając natychmiastową rozbiórkę. Tymczasem mija miesiąc i żadne prace się nie rozpoczęły. Czy o zabytkowym spichlerzu zapomniano? Słowa konserwatora Dariusza Chmielewskiego sprzed miesiąca o rychłym końcu Wolego Łba brzmiały zdecydowanie. – Skutkiem będzie bezpowrotne utracenie wszystkich elementów spichlerza, one po prostu skończą na dnie Motławy, mówił pomorski konserwator zabytków. Dariusz Chmielewski zapowiedział, że w ciągu kilku dni ruszą prace rozbiórkowe. Tymczasem po miesiącu jego rzecznik Marcin Tymiński przyznaje, że spichlerz wciąż jest tylko zabezpieczony. Choć fakt, że katastrofy wciąż się nie doczekaliśmy. – I dzięki Bogu, że do tego nie doszło! Liczymy, że przetarg organizowany przez miasto zostanie jak najszybciej rozstrzygnięty, wpłyną na niego oferty i nie będzie żadnych odwołań, mówi Marcin Tymiński.
Przetarg tymczasem ogłoszono dopiero dwa dni temu. Otwarcie kopert nastąpi za dwa tygodnie, 10 grudnia. Czy spichlerz wytrzyma? – Liczymy na to, że tak. Trzymamy za to kciuki, przyznaje rzecznik. Elementy spichlerza Woli Łeb po rozbiórce mają zostać zakonserwowane, po czym staną się elementami powstającego na Wyspie Spichrzów hotelu.