Elbląska policja zatrzymała dwie osoby związane z fałszywymi alarmami bombowymi, które we wtorek i minionej nocy zostały wywołane w szpitalach. Kobieta przyznała się do winy. Mężczyzna, mimo dowodów, utrzymuje, że jest niewinny. Sprawy dotyczą sytuacji, która miała miejsce we wtorek w Elbląskim Szpitalu Specjalistycznym przy ulicy Komeńskiego oraz akcji, którą przeprowadzono minionej nocy w Szpitalu Wojewódzkim przy ulicy Królewieckiej. Funkcjonariusze zatrzymali 38-letniego Sebastiana S., który jest podejrzany o wszczęcie alarmu w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym. Mężczyzna jest znany policji. Był karany między innymi za kradzieże. Sebastian S. twierdzi, że jest niewinny.
– 33-letnia elblążanka nie wie, dlaczego to zrobiła. Jak tłumaczyła, chciała, żeby ze szpitala przy Komeńskiego wyszedł jej mąż – powiedział Jakub Sawicki z zespołu prasowego Komendy Miejskiej Policji w Elblągu.
W obu akcjach po fałszywych alarmach bombowych brało udział kilkudziesięciu funkcjonariuszy różnych służb. Każda z nich kosztowała co najmniej kilkadziesiąt tysięcy złotych. Policja ostrzega, że za narażanie życia innych osób na niebezpieczeństwo grozi do ośmiu lat więzienia.
Do tej pory policja nie zna jeszcze sprawcy pierwszego ze serii trzech fałszywych alarmów bombowych, do którego doszło 20 marca w Sądzie Okręgowym w Elblągu.