Na Kaszubach trwa szacowanie strat i usuwanie szkód po sobotnim gradobiciu. Kilkunastominutowe załamanie pogody wystarczyło, aby zdewastować kilometry dróg i chodników oraz zniszczyć setki hektarów upraw. Jedne z największych szkód w rolnictwie zanotowano w gminie Sierakowice. Jak podkreśla zastępca wójta Zbigniew Fularczyk, największe szkody odnotowano w sołectwach Tuchlino i Gowidlino. Grad zniszczył tam ponad 200 ha upraw.
– Samych tylko zbóż jest około 200 ha. Do tego trzeba doliczyć ok. 15 ha rzepaku, 10 ha ziemniaków i 7 ha truskawek. To wstępne dane. Dokładne liczby poznamy gdy pola obejrzy komisja odpowiadająca za szacowanie strat, mówi Fularczyk.
Jednym z najbardziej poszkodowanych jest rolnik z Tuchlina Edmund Witt. Jak sam przyznaje, takiego gradobicia jak sobotnie jeszcze nie widział. – Grad oczywiście się zdarzał. Ale nie taki, po którym na polu nie zostaje choćby jeden pełnowartościowy kłos. Nigdy przez pogodę nie mieliśmy takich problemów. Dotyczy to nie tylko pól, ale również zbitych lamp, czy podziurawionego dachu, mówi Witt.
Spore szkody są także w gminnej infrastrukturze. W wielu miejscach drogi zostały podmyte, lub ich nawierzchnia została zniszczona przez spływającą niczym w potoku wodę. – Dokładne szacunków jeszcze nie znamy, ale już teraz możemy mówić o kilkuset tysiącach złotych strat, mówi Fularczyk.
To jednak nic w porównaniu do strat, jakie ponieśli w Stężycy. Wójt Tomasz Brzoskowski szacuje, że za naprawę dróg, chodników czy sprzętów z zalanych budynków trzeba będzie zapłacić niemal 3 miliony złotych. Kilkunastominutowa ulewa i gradobicie sprawiły, że doszczętnie zniszczone zostały niektóre odcinki dróg, a woda zalała piwnice kilkudziesięciu budynków.
Największe straty poniósł Dom Pomocy Społecznej. Tam woda w dolnych pomieszczeniach sięgała wysokości ponad 1,5 m. – Usuwamy szkody w kotłowni, naprawiamy piec, musimy kupić nowe pralki, lodówki, zalany został cały magazyn żywnościowy, wylicza dyrektorka DPS-u Hanna Stencel. Woda zalała też część szkoły w Kamienicy Szlacheckiej.